Setki milionów ludzi zginęłyby w ciągu pierwszej godziny. Być może nawet ponad miliard. Promieniowanie objęłoby obszar 284 tys. km², co u osób, którym udało się przeżyć, spowodowałoby natychmiastową chorobę popromienną. Z czasem promieniowanie sięgnęłoby dalej, skutki długofalowe byłyby więc również opłakane - informuje indy100.com.
Na koniec, na kilkaset lat, zapanowałaby zima nuklearna. Sadza, powstała w wyniku wybuchu, zablokowałaby promienie słoneczne, spowijając świat w całkowitych ciemnościach przynajmniej na kilkadziesiąt lat. Fotosynteza nie miałaby prawa bytu, a cały ekosystem by się zawalił. Z powodu braku pokarmu nastąpiłaby masowa zagłada. To mógłby być koniec ludzkości.
232 tys. km² infrastruktury zostałoby zmiecionych z powierzchni ziemi. 295 miast o wielkości Nowego Jorku. Wszystko w promieniu 79 tys. km² wyparowałoby po kontakcie z powstałą po wybuchu kulą ognia. Obliczenia te wykonano, symulując detonację 13,8 tys. bomb termojądrowych, równo rozłożonych na powierzchni Ziemi. Właśnie tyle głowic mają razem USA i Rosja. Pozostałe kraje mają łącznie ok. 1,1 tys. bomb.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.