Choroba doktora Pawła Drojeckiego zaczęła się rozwijać niepostrzeżenie. Lekarz ignorował początkowe objawy, jakimi były drętwienie ręki i jej ból. Z czasem jednak coraz trudniej mu było wykonywać operacje i pomagać chorym.
Lekarze często zapominają o własnym zdrowiu i nie badają się regularnie. Doktor Paweł zaczął się niepokoić swoim stanem dopiero wtedy, kiedy z trudem wykonywał codzienne czynności. Najpierw badał się sam, później zgłosił się do neurologa i tam usłyszał diagnozę.
Lekarz cierpi na stwardnienie zanikowe boczne. Jest to jedna z chorób, na którą nie ma lekarstwa. Dzięki odpowiedniej terapii można zniwelować skutki choroby i opóźnić jej rozwój, ale chory nie ma szans, aby zupełnie wyzdrowieć.
Choroba zaczyna się od osłabienia kończyn. Z czasem chory nie może już nimi ruszać. Później atakowane są kolejne zespoły mięśniowe. Pojawiają się trudności z mówieniem czy oddychaniem. Pacjenci są skazani na nieustanny ból spowodowany kurczami mięśni. Po 3-5 latach od rozpoznania nie mogą już samodzielnie oddychać i występuje konieczność podłączenia do respiratora.
Choroba doktora Pawła Drojeckiego w ostatnim czasie rozwija się coraz szybciej. Jeszcze w lutym był w stanie samodzielnie chodzić. Obecnie ma niemal całkowite porażenie wszystkich kończyn. Porusza się na wózku elektrycznym.
Przez długi czas lekarz nie chciał pomocy. Koszty leczenia i rehabilitacji pokrywał z własnych i rodzinnych funduszy. Jednak dłużej nie jest w stanie obyć się bez wsparcia, tym bardziej, że pojawiła się możliwość leczenia komórkami macierzystymi. Jest to bardzo kosztowana terapia, ale jedyna, która skutecznie opóźnia chorobę i cofa jej niektóre objawy.
Na stronie SięPomaga powstała zbiórka na rzecz chirurga. Aby pokryć koszty leczenia potrzebne jest ponad 3 mln złotych. Jak dotąd udało się uzbierać niecałe dwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.