Do obsadzenia wszystkich obwodowych komisji wyborczych w Lublinie, potrzebnych jest 1800 osób. W pierwszej rekrutacji miastu udało się zwerbować tylko 1000 osób. W związku z tym ogłoszono powtórny nabór do pracy w lokalach wyborczych
Jednak na 800 wolnych miejsc, wpłynęło tylko 30 zgłoszeń. To wszystko w czasie, gdy z powodu zamrożenia gospodarki coraz więcej ludzi ma kłopoty finansowe. Praca w komisji wyborczej daje wcale niemałe pieniądze - od 350 zł złotych dla zwykłego członka komisji, do 500 zł dla przewodniczącego.
W efekcie organizacja wyborów prezydenckich w Lublinie w planowanym terminie (10 maja) stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Wcześniej brak możliwości przeprowadzenia wyborów zadeklarowali prezydenci m.in. Warszawy i Wrocławia.
Po zakończeniu zgłoszeń uzupełniających nie ma możliwości powołania, choćby w minimalnych składach, 84 spośród 208 komisji. Braki miejsca może uzupełniać spośród indywidualnych zgłoszeń spoza komitetów wyborczych. Problem polega na tym, że ta "lista rezerwowa" liczy ok. 50 osób, a potrzeba prawie 800 - mówiła "Dziennikowi Wschodniemu" Joanna Strzyżewska z biura prasowego lubelskiego ratusza.
Zobacz także: Wybory prezydenckie 2020. Rzecznik PKW przyznaje: "mamy problem"
Wybory w Lublinie
Samorząd Lublina przyznaje, że nie wie, jak w takiej sytuacji zorganizować wybory. Ustalenie zasad procesu wyborczego nie leży w kompetencja miasta, które musi stosować się do wytycznych PKW oraz zasad kodeksu wyborczego.
Lubelskie władze dodają, że nadal nie jest jasne, jak planuje się zapewnić bezpieczeństwo osobom pracującym przy wyborach oraz głosującym. Według Strzyżewskiej, miasto nadal nie dostało żadnego wsparcia finansowego na środki ochrony osobistej, takie jak maseczki, rękawiczki, czy płyny dezynfekujące.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.