"Wiedziałem, że coś jest z nim nie tak. Pijany albo naćpany." Kierowca forda pędził drogą wojewódzką nr 707 pod Rawą Mazowiecką, kiedy doprowadził do czołowego zderzenia z jadącym z naprzeciwka samochodem.
Starał się obudzić kobietę zaklinowaną we wraku. Obok miejsca katastrofy zatrzymał się Waldemar Głuszkiewicz, kierowca busa. Podbiegł do zniszczonego citroena, którego przód stanął w płomieniach.
Myślałem, że w środku jest tylko ona. Pobiegłem po gaśnicę. Kiedy się skończyła, chciałem załatwić drugą. Nagle usłyszałem dziecięcy pisk - powiedział w rozmowie z TVN24.
Udało mu się otworzyć tylne drzwi. 6-letnia dziewczynka była wciśnięta między przedni a tylny fotel. Pan Waldemar wyciągnął ją z wraku i zaniósł do swojego busa. Wrócił do citroena, ale nie miał już gaśnicy.
Inni świadkowie nie reagowali na jego krzyki. Bezmyślnie przyglądali się zniszczonym samochodom. Dopiero po chwili obok busa zatrzymały się auta, których kierowcy pomogli panu Waldemarowi ugasić przód citroena i płonącego kilkadziesiąt metrów dalej forda.
6-latkę śmigłowcem przetransportowano do szpitala w Łodzi. Jej życiu już nie zagraża niebezpieczeństwo, ale jest pod wpływem leków. Dziewczynka jeszcze nie wie, że jej mama zginęła na miejscu wypadku. Podobnie jak 29-letni kierowca forda, który spowodował wypadek. Samochód został przez niego skradziony kilka minut przed katastrofą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.