Mężczyznę wyrzucono z lokalu Blake's. Po chwili wrócił - wjeżdżając szarą terenówką suzuki prosto w klubowy namiot wypełniony tańczącymi ludźmi. Służby ratunkowe nie były w stanie podać dokładnej liczby ofiar. Jedynie, że nikt nie zginął.
Policja potwierdza, że choć człowiek ten użył auta, incydent nie ma związku z terroryzmem. Sprawca w sobotni wieczór był zamieszany w bójkę w klubie i obsługa go wyrzuciła - donosi "The Sun".
Przed wjechaniem do środka kierowca zatrzymał się tuż przed ochroniarzami. - Bramkarze krzyczeli na niego, on na nich, w końcu gwałtownie ruszył - opowiada świadek. Gdy auto było już w środku, ochrona bezskutecznie próbowała wyciągnąć szaleńca z pojazdu. - Jeden z nich rzucił się na maskę, ale tylko rozbił ciałem przednią szybę - dodaje uczestnik imprezy.
Był straszny chaos. Słyszeliśmy, że kogoś rozjechało auto. Ochrona nie pozwalała nam wyjść na zewnątrz, tylko zmusili wszystkich, by ukryli się na tyłach lokali. Staliśmy tam z 15 minut - opowiada 19-letnia Georgia.
Obsługa zebrała wszystkich klientów w jednym miejscu i dopiero wówczas przeprowadziła ewakuację. - Wyłączyli muzykę, więc czuć było panikę w powietrzu - opowiada kolejny klubowicz. Po kilkunastu minutach teren otoczyła policja a ulica przed lokalem zapełniła się karetkami i radiowozami.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.