Przebudzony z trwającego tysiąclecia snu Apocalypse chce zaprowadzić na Ziemi własne porządki. Egipski mutant z boskimi aspiracjami kompletuje grupę jeźdźców apokalipsy, którzy w zamian za potężniejsze moce i efektowne stroje służą mu z oddaniem. Losy świata zależą od tego czy Mistique, Profesorowi X oraz zaprzyjaźnionym mutantom uda się ich powstrzymać.
Wartka akcja i bardzo dobra obsada sprawiają, że na niedociągnięcia w fabule można przymknąć oko. Jennifer Lawrence jak zwykle wypada przekonująco w roli nieustraszonej wojowniczki Mistique, a genialne animacje i świetnie zrealizowane sceny walki wbijają w fotel. Sekwencja, w której Quicksilver ratuje uczniów Profesora X to mistrzowskie wykorzystanie efektów specjalnych, za które kochamy filmy o superbohaterach.
W filmie nie brakuje polskich akcentów, które wśród rodzimej widowni raczej wywołają śmiech. Jednak nie to było zamierzeniem reżysera Bryana Singera. Pruszków lat 80. to sielska kraina z reklamy kostki rosołowej, w której zmęczeni po ciężkiej pracy mężowie wracają do żon czekających w drewnianych chatkach, a po ogrodach niczym psy biegają jelenie. W scenie mającej być jedną z najdramatyczniejszych w całym filmie, mówiący po polsku Fassbender brzmi jak syntezator mowy Ivona.
"X-men: Apokalipsa" nie rozczarowuje, ale fani pozostałych ośmiu produkcji opartych na komiksach Marvela nie powinni spodziewać się niczego przełomowego. Na szczęście w filmie pojawiają się młodzi Storm, Nightcrawler i Cyclop oraz nowa postać-Psylocke, którzy z pewnością nadają obrazowi świeżości. Szkoda tylko, że przewidywalność akcji nie pozwala w pełni wciągnąć się w wykreowany świat, nawet pomimo okularów 3D.
Autor: Paulina Kwiatkowska
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.