*Handel dopalaczami w trzecim co do wielkości mieście w Polsce ma się lepiej niż kiedykolwiek. *Dla dilerów strzałem w dziesiątkę okazało się wprowadzenie "usługi" z dostawą do domu, donosi "Dziennik Łódzki". W tym celu wykorzystują ponoć bijący w Łodzi rekordy popularności rower miejski. Środki odurzające sprzedają także z samochodów zaparkowanych w miejscach dla "wtajemniczonych".
Miasto nam ułatwiło handel. A dodatkowo dostawę oferujemy gratis, bo nas ona też nic nie kosztuje - miał powiedzieć w rozmowie z dziennikarzem "Dziennikiem Łódzkim" anonimowy diler.
Policja jest w tej sytuacji bezradna. By funkcjonariusze mogli walczyć z handlarzami środków odurzających, konieczna jest zmiana w prawie, która jednoznacznie uznałaby sprzedaż dopalaczy za przestępstwo. Zarówno policjanci, jak i lekarze, podkreślają, że są to substancje wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ ich skład jest często modyfikowany, przez co nie wiadomo, jak leczyć objawy zatrucia. Przestrzegają również, że skutki uboczne bywają wyjątkowo silne. Najczęściej oznaczają one gwałtowne torsje oraz potężne ataki agresji.
Mieszkańcy kamienic, w których działały "oficjalne" punkty sprzedaży dopalaczy, są zdruzgotani. Twierdzą, że w rzeczywistości sklepy nadal funkcjonują, a entuzjaści środków odurzających nie mają mają najmniejszego problemu z ich nabyciem. Ich zdaniem sytuacja znacznie się pogorszyła, ponieważ aktualnie już nikt nie ponosi odpowiedzialności za wybryki swoich klientów.
Jak był oficjalnie sklep z dopalaczami, to jego sprzedawcy ganiali klientów, by pilnowali porządku wokół i nie rozrabiali. Jak rozrabiali, to im towaru nie sprzedawali. Nawet za zużyte torebki po środkach płacili po 20 groszy, byle tylko nikt ich na ziemię nie rzucał - cytuje wypowiedź anonimowego mężczyzny "Dziennik Łódzki".
Autor: Beata Kruk
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.