Pani Natalia jest osobą niepełnosprawną, jej problemy ze wzrokiem sprawiły też, że musiała zrezygnować z pracy. Kobieta utrzymuje się z niewielkiej renty, większość czasu spędza samotnie w mieszkaniu. Pieniądze na telewizor odkładała przez 5 lat - opisują w swoim materiale dziennikarze programu "Interwencja".
11 grudnia 60-latka razem ze swoim przyjacielem, panem Andrzejem, pojechała do łódzkiego sklepu Media Expert po wybrany odbiornik. Wraz z ubezpieczeniem telewizor kosztował 5600 zł. Niestety, po przyjeździe do domu okazało się, że sprzęt jest uszkodzony.
Zrobiła się pajęczyna, taka mozaika kolorowa. A nigdzie nie był uderzony, nawet to po pudełku widać, przecież to można sprawdzić. Od razu żeśmy dzwonili, kazano nam go spakować i przywieźć. Chodzili, kombinowali, kombinowali i powiedzieli, że nie podlega żadnej reklamacji, bo to ewidentnie myśmy potłukli – opowiada mężczyzna.
Według relacji pani Natalii i pana Andrzeja w sklepie nie rozpakowano telewizora. Co więcej, zdaniem kierowniczki sklepu, z którą rozmawiał później reporter Polsat News, włączenie odbiornika w punkcie sprzedaży i sprawdzenie, czy działa, to "dodatkowo płatna usługa". Kierowniczka przekonywała też, że uszkodzenie powinno być zgłoszone producentowi, zwłaszcza w sytuacji, gdy to nie Media Expert odpowiadało za transport sprzętu.
Nie chcieli, powiedzieli, że nikt nie transportuje! - twierdzi natomiast pani Natalia.
Na szczęście już 2 dni po realizacji programu sieć znalazła rozwiązanie i uznała, że ponieważ sklep nie jest w stanie ustalić, kiedy telewizor został uszkodzony, reklamacja zostanie rozpatrzona pozytywnie.
To oznacza, że telewizor zostanie wymieniony na nowy – przekazał Michał Mystkowski, rzecznik Media Expert.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.