Kiedy żołnierze znaleźli platformę, w środku nikogo już nie było. Supranee "Nadia" Thepdet i Chad Elwartowski spędzili kilka tygodni w "morskim domku". Zbudowano go w marcu na platformie znajdującej się około 19 km od wybrzeża Phuket. Na swoje szczęście zdążyli uciec, zanim instalacja została zauważona przez tajskie władze.
Marynarka wojenna twierdzi, że naruszyli terytorium Tajlandii. Tajskie służby mają zdecydować, czy wszcząć postępowanie przeciwko Tajce i Amerykaninowi. Żołnierze podkreślają, że para nie otrzymała zgody na budowę platformy. Za naruszenie suwerenności terytorialnej Tajlandii grozi nawet dożywotnie więzienie lub kara śmierci.
Spędzili kilka tygodni na platformie i udokumentowali swoją przygodę. W żaden sposób nie byli zaangażowani w projektowanie, byli tylko najemcami - podkreślają Ocean Builders, grupa do której należy konstrukcja.
Elwartowski twierdzi, że byli na wodach eksterytorialnych. Amerykanin upiera się, że platforma powstała 21 km od tajskiego wybrzeża, a więc poza wodami terytorialnymi Tajlandii - informuje BBC. Na tzw. morzu otwartym każdy ma prawo budować wyspy i instalacje. Para ukrywa się przed tajskimi władzami w "dość bezpiecznym miejscu".
"Tylko tam możemy być naprawdę wolni". Ocean Builders to grupa przedsiębiorców promujących ruch seasteading, czyli budowę domów na wodach międzynarodowych, które nie podlegają prawu żadnego kraju. W ten sposób powstają mikronacje, małe kraje deklarujące niepodległość, ale nieuznawane przez społeczność międzynarodową. Jedną z najbardziej znanych morskich mikronacji jest Sealand, który zamieszkuje 27 osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.