Christopher Swales został odnaleziony w Parku Narodowym Wielkiego Kanionu. 55-latek po upadku stracił przytomność. Mężczyznę zabrano do szpitala, jednak zmarł z powodu bardzo poważnych obrażeń.
W trakcie skoku towarzyszył mu Matthew McGonagle. 34-letniemu instruktorowi wojskowemu również nie udało się wykonać poprawnie manewru. W przeciwieństwie do Brytyjczyka doznał tylko złamania nogi.
Skok ze spadochronem był prezentem żony 55-latka, Deborah. Para mieszkała w angielskim mieście Harrogate, gdzie Christopher prowadził z powodzeniem firmę stolarską. Kobieta wiedziała, że mąż marzy o skoku ze spadochronem i postanowiła zrobić mu niespodziankę z okazji 30. rocznicy ślubu.
Zobacz też: Wymarzony prezent urodzinowy. Skoczył ze spadochronem
Dlaczego Christopher Swales zginął w trakcie skoku ze spadochronem?
Według ustaleń "The Sun" w trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w spadochronie znajdowały się liczne dziury. Prędkość wiatru w trakcie skoku przekraczała także ustanowiony limit bezpieczeństwa.
Niepokojące ustalenia nie były przełomem w śledztwie. Amerykańscy funkcjonariusze uznali, że śmierć Christophera Swalesa była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Oficjalne stanowisko zajęła także firma spadochroniarska.
Jej rzecznik oświadczył, że sprzęt działał w stu procentach poprawnie. Winą za wypadek obarczyli instruktora. Matthew McGonagl miał rzekomo wprowadzić niepotrzebną panikę i popełnić błędy w trakcie skoku. Deborah Swales nie chciała komentować ostatecznego werdyktu śledczych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.