*Początek tej historii nie napawał optymizmem. *Kiedy rodzina wybiegła przed posesję, wszyscy byli w świetnych humorach, tarzali się w białym puchu i rzucali śnieżkami. Po chwili jednak starszy syn Brandena Justin pobiegł w kierunku czegoś, co leżało w zaspie obok domu. Okazało się, że to mały kotek. Syn pognał w kierunku zaspy i delikatnie wyjął zwierzę z lodowatego puchu.
Powiem szczerze, że byłem pewien, że kot był martwy - powiedział o odkryciu portalowi ABC News Branden Bingham.
Chłopak, który skończył klasę o profilu weterynaryjnym, nie chciał zostawić zwierzęcia w śniegu. Zabrał więc czym prędzej kociaka do domu, próbując go uratować. Kiedy pozostali członkowie rodziny wrócili do zimowych zabaw, Justin siedział ze zwierzęciem przy kominku, pocierał jego ciało, aby je ocieplić, a nawet robił mu resuscytację, by pobudzić krążenie krwi. Po pewnym czasie wydarzyła się wspaniała rzecz... Zobaczcie sam,i jak wyglądało to wspaniałe zdarzenie.
Minęła dobra godzina, zanim kotek zaczął oddychać w wyczuwalny dla mnie sposób. W końcu po wielu minutach masowania jego plecków, brzuszka i łapek kot wystawił lekko język i zaczął nim poruszać - powiedział w wywiadzie dla NBC News Justin Bingham.
Kotek został przygarnięty przez rodzinę Binghamów. Żona Brandena nazwała zwierzaka Lazarus. Kociak stał się najbardziej uprzywilejowanym członkiem rodziny i Binghamowie są szczęśliwi, że go przygarnęli. Oto dalszy ciąg tej historii:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.