Dyrektorka zoo w północnych Niemczech przyznała, że zmaga się z ogromnymi problemami. Wymieniła zwierzęta, które mogą zostać zabite, aby nakarmić nimi pozostałe. Ze względu na panujący kryzys zaczyna brakować pieniędzy na utrzymanie ogrodu.
Niektóre zwierzęta wymagają specjalnego i świeżego pożywienia. Pingwiny i foki muszą codziennie jeść ryby, ze względu na koronawirusa, zdobycie takiego pokarmu nie jest łatwe.
Jeśli chodzi o to, będę musiała uśmiercić zwierzęta, zamiast pozwolić im głodować - powiedziała BBC.
Właścicielka zoo dodała, że w tej sytuacji zabicie niektórych zwierząt nie pomoże. Kryzys może być zażegany tylko dzięki ponownemu otwarciu zoo, albo dużym dotacjom. Jednak na pomoc finansową nie ma co liczyć w obliczu kryzysu, gdy uwaga całego świata skupiona jest na innych sprawach.
Oprócz bezpośrednich apeli o publiczne datki, niemieckie ogrody zoologiczne wspólnie proszą o pomoc rządową o wartości 100 mln euro (ok. 420 mln złotych). Zaznaczają, że przeciwieństwie do wielu innych firm, nie mogą przejść w stan hibernacji i nagle obniżyć koszty. Zwierzęta nadal muszą być codziennie karmione i codziennie wymagają specjalistycznej opieki. Warunki w ich zagrodach także muszą pozostać bez zmian.
Kryzys epidemiczny sprawił, że straciło każde zoo. Wyliczono, że średnio każde zoo w Niemczech poniosło straty finansowe na poziomie 500 tys. euro (ponad 2mln złotych) tygodniowo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.