Rosyjski prezydent próbuje skierować uwagę na inne narodowości. Nie zaprzeczył, iż sprawcy ingerencji w trakcie kampanii, która zakończyła się wygranymi przez Donalda Trumpa wyborami, mogą mieć związki z Rosją. Jednak - według niego - nie znaczy to, że są Rosjanami.
Być może to są Ukraińcy, Tatarzy, Żydzi, tylko z rosyjskim obywatelstwem. Należy to sprawdzić - rzucił w rozmowie z dziennikarką amerykańskiej stacji NBC.
Putin dodał, że winni mogą mieć podwójne obywatelstwo lub zieloną kartę. Sformułował jeszcze jedno podejrzenie - pisze "The Independent".
Być może to Amerykanie zapłacili za tę pracę - powiedział prezydent Rosji.
Rosja nie ma zamiaru nikogo karać, nawet jeśli USA stwierdzą jego winę. Władimir Putin podkreślił, że to, co im się zarzuca, nie jest przestępstwem w jego kraju.
My w Rosji nie możemy nikogo ścigać, dopóki nie naruszy rosyjskiego prawa. Skierujcie do nas oficjalną prośbę, wtedy się temu przyjrzymy - mówił do amerykańskiej dziennikarki.
CIA doszła do wniosku, że Moskwa ingerowała w wybory prezydenckie w 2016 roku. Rosjanie mają odpowiadać za ataki na sztab Hilary Clinton i rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. W lutym 2018 roku FBI obciążyło winą 13 Rosjan i trzy firmy za ingerencję w wybory w Stanach Zjednoczonych.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.