Miejsce parkingowe w dużych miastach, a szczególnie w okolicy centrum, jest na wagę złota. Zdają sobie z tego sprawę właściciele marketów, którzy coraz częściej ograniczają możliwość parkowania przed sklepem tylko do klientów. Za dłuższy pobyt nakazują płacić, a za brak opłat każą i to surowo.
Przekonał się o tym ostatnio jeden z klientów Biedronki we Wrocławiu. Z relacji serwisu tuwroclaw.pl wynika, że spędził w Biedronce trochę ponad godzinę. Zrobił duże zakupy, po których jeszcze wraz z dziećmi wziął udział w halloweenowym malowaniu twarzy. Po powrocie do auta spotkała go niemiła niespodzianka - dostał rachunek za parkowanie na 170 zł.
To kwota kary, jaką musiał zapłacić Wrocławianin za to, że przekroczył darmowe 60 minut parkingu. Nadzorca nie miał litości, bo "mandat" został wystawiony 1 minutę po czasie przeznaczonym na postój auta. Spóźnienie klienta Biedronki było 10-minutowe.
Rozumiem ograniczanie parkowania dla osób, które nie są klientami, a chcą używać parkingu sklepu, ale ja udowodniłem, że byłem tam na zakupach w czasie parkowania. Zakupy trwały dość długo, ponieważ byłem z rodziną, a przy sklepie Biedronka prowadziła promocję halloweenową z malowaniem twarzy dzieci, co również zajęło nam czas - relacjonuje pan Jakub.
Biedronka reaguje
Firma Jeronimo Martins, która zarządza w Polsce siecią Biedronek tłumaczy, że ten konkretny parking we Wrocławiu jest objęty systemem biletowym i obsługuje go niezależna firma zewnętrzna. W związku z tym Biedronka takiej kary anulować nie może.
Okazało się jednak, że sklep poszedł klientowi na rękę. Po uregulowaniu należności za parking przekaże klientowi e-kod o wartości opłaconej kwoty do zrealizowania w sklepach Biedronka.
W rozmowie z tuwroclaw.pl Wrocławianin przyznał, że znacznie chętniej od kodu na wartość mandatu widziałby odpowiednią reakcję właściciela Biedronki wobec zarządzającego parkingiem. Klienci zestresowani koniecznością pilnowania czasu parkowania pod groźbą tak dużych kar mogą przerzucić się na inne okoliczne sklepy.
Kontrowersje wokół parkingów
Kilka miesięcy temu sprawą parkingów przy sklepach Aldi i Biedronka zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Wszystko przez skargi klientów. Jeden z zarządców parkingów dostał nawet karę w wysokości 150 tys. zł.
Czytaj więcej: Parkingi przy marketach. UOKiK ukarał ich zarządcę
Urzędnicy podkreślają, że nie kwestionują wprowadzenia wymogu pobrania biletu na parkingach przed sklepami. Problem jednak jest wtedy, gdy mamy do czynienia z brakiem uczciwego i rzetelnego traktowania konsumentów, którzy np. zgłosili reklamację i byli w stanie udowodnić swoje racje.
A ostatecznie celem płatnych parkingów przed sklepami powinno być zapewnienie klientom komfortu w zakupach, tak by nie musieli szukać miejsc, bo zajmują je osoby, które nie zamierzają nic kupować. Tymczasem często jest to pretekst, by na nieuważnych klientach dodatkowo zarobić.