Kiedy w 2005 roku, para Lee Haynes i Jo Woodley wprowadzili się do swojego domu, porządkując papiery nie mogli ustalić z którym z dostawców mają podpisaną umowę na dostawy gazu do ich posiadłości.
Media, reklama, zakupy- Twoja opinia jest dla nas ważna. Wypełnij ankietę i wypowiedz się już dziś.
Ponieważ mimo podjętych prób żadna z firm nie przyznawała się do współpracy, po jakimś czasie zaprzestali poszukiwań i zapomnieli o sprawie na kolejne 18 lat.
Czytaj także: Zmiana ceny prądu. "Będą musieli uwzględnić"
Sprawa wróciła do nich teraz gdy po tym czasie przyszedł rachunek za cały okres rozliczeniowy. Para przeżyła niemały szok kiedy okazało się, że mają do zapłaty ponad 10 842 funtów czyli ponad 55 tysięcy złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obawiałem się, że nagle dostanę duży rachunek, więc robiłem wszystko, aby dowiedzieć się, kto dostarcza nam gaz. Facet ze spółdzielni mieszkaniowej sprawdził wszystkich dostawców, z którymi współpracuje, i powiedział, że nie wie, co ma zrobić. W końcu rzecznik powiedział, żebym po prostu zatrzymał dokumenty i zostawił to, tak właśnie zrobiliśmy - tłumaczył mężczyzna na łamach brytyjskiej prasy.
Jego obawy okazały się uzasadnione i gdy w marcu 2023 roku na ich progu pojawił się przedstawiciel firmy Cadent, czarne chmury zebrały się nad głowami pary.
Zadaniem firmy było sprawdzić kto jest rzeczywistym dostawcą gazu w nieruchomości należącej do pary Brytyjczyków. Ustalenie tego zajęło trzy miesiące. Po tym czasie Lee Haynes i Jo Woodley dostali rachunek i 30 dni na spłatę.
Po prostu nie rozumiem. Kto by co roku zapisywał w swoim kalendarzu, aby dowiedzieć się kto dostarcza gaz? - pyta retorycznie mężczyzna i dodaje, że ustawa gazowa z 1986 r. mówi, że mogą odzyskać koszty jeśli wina nie leży po ich stronie.