Jak informuje Bloomberg, pierwsza dostawa trafiła do Doha z Niemiec. Krowy miały jeszcze międzylądowanie w Budapeszcie.
Zwierzęta jeszcze w tym tygodniu mają dać pierwsze mleko, a produkt natychmiast trafi na sklepowe półki - zapewnia rzecznik Power International Holding - spółki, która zorganizowała import bydła.
Pozostałe transporty mają przylatywać do Kataru co trzy dni - głównie z Australii i Stanów Zjednoczonych. W sumie przez miesiąc w kraju pojawi się ok. 4 tys. krów na pokładach 60 samolotów.
O pomyśle Katarczyków na produkcję własnej żywności pisaliśmy już w WP w połowie czerwca. To odpowiedź kraju na sankcje, które nałożyły na niego pozostałe kraje regionu. Z zerwaniem stosunków handlowych włącznie.
Na początku czerwca na Bliskim Wschodzie rozgorzał największy od lat kryzys dyplomatyczny. W jego centrum znalazł się Katar, jedno z najmniejszych i najbogatszych państw świata, z którym stosunki dyplomatyczne zerwała znaczna część arabskiego świata. Wszystko przez podejrzenia o wspieranie terroryzmu.
Katar stanowczo temu zaprzecza, ale nie przekonuje to przywódców sąsiednich krajów. Od 5 czerwca nie utrzymują oni żadnych kontaktów z Katarczykami. Konflikt zakłócił wymianę handlową. Państwo musi szukać nowych źródeł żywności, sprowadzą ją już z Turcji, Maroka czy i Iranu.
Mleko chce jednak produkować samodzielnie. Stąd decyzja o imporcie 4 tys. krów. Na pustyni przygotowany jest już teren o powierzchni 70 boisk piłkarskich, na którym będą się mogły paść. Produkcja ma pokryć nawet 1/3 zapotrzebowania kraju na mleko.