Afera, jaka wybuchła wokół Credit Suisse, jest efektem trzech lat prześwietlania dokumentów przez dziennikarzy "Süddeutsche Zeitung". - Jak wynika ze śledztwa, na przestrzeni 40 lat w szwajcarskim banku ulokowano 100 miliardów dolarów szemranego pochodzenia - informuje RMF24.pl.
Jak wylicza portal, według dziennikarzy niemieckiej gazety, w banku działało 18 tys. "podejrzanych" kont, należących do objętych sankcjami biznesmenów, przywódców oskarżonych o łamanie praw człowieka, bossów narkotykowych oraz handlarzy ludźmi.
"Süddeutsche Zeitung" ujawnia, że konto w Credit Suisse mogli mieć m.in. synowie obalonego dyktatora Egiptu Hosniego Mubaraka. W szwajcarskim banku pieniądze ulokował również były premier Ukrainy Pawło Łazarenko, na którym ciąży prawomocny wyrok za korupcję.
Credit Suisse przeczy zarzutom, jakoby miał akceptować korupcyjną albo przestępczą działalność swoich klientów. Wyjaśnia, że raport dotyczy przeszłości. Jak podkreśla, 90 proc. opisanych przed dziennik kont już dawno nie istnieje.
Będziemy nadal analizować tę sprawę i w razie potrzeby podejmiemy dalsze działania - zapewnił bank.
Informacje o kontach w Credit Suisse, które wyciekły wraz z publikacją "Süddeutsche Zeitung", pochodzą z anonimowego źródła. Gazeta "SZ" przeanalizowała dokumenty wspólnie ze stacjami "NDR" i "WDR" oraz kilkoma zagranicznymi partnerami medialnymi, w tym z gazetami "Guardian", "Le Monde" i "New York Times".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.