W czwartek Rada Polityki Pieniężnej ogłosiła, że stopy procentowe zostają na tym samym poziomie. Od maja 2020 główna stawka wynosi 0,1 proc. Dodatkowo oprocentowanie środków lokowanych w NBP przez banki komercyjne pozostało na poziomie 0 proc., a stopa lombardowa (kredytowa) to dalej 0,5 proc.
Dzięki niskim stopom oprocentowanie przeciętnego kredytu to 2,8 proc. Sytuacja musi się jednak w końcu zmienić, a to oznacza, że ci, którzy wzięli kredyty w złotówkach, poczują się jak frankowicze, którzy liczyli na stabilny kurs waluty.
W tym momencie mamy gwarancje, że jeśli teraz zaciągamy kredyt, to rata wzrośnie. Co prawda już od kilku dobrych lat czekamy na podwyżkę stop, a one nie rosną, a nawet spadają, ale w tym momencie, gdy jesteśmy niemal na zerze, mamy pewność, że w perspektywie spłaty kredytu hipotecznego stopy w końcu pójdą w górę - mówi "Gazecie Wyborczej" Bartosz Turek, analityk HRE Investments.
Rosnąca rata kredytu może się dla wielu osób okazać nie do udźwignięcia. Zwłaszcza jeśli domowy budżet jest dopięty "na styk".
O ile wzrosną raty? Jeśli stopy procentowe zostaną podniesione do poziomu sprzed pandemii, co zdaniem analityków powinno nastąpić do 2024 roku, to należy się spodziewać ok. 15-20 proc. wzrostu.
Analitycy radzą, by nie zadłużać się do granic możliwości i budżet planować tak, aby w razie czego być w stanie nadpłacać raty.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.