Jak informuje wtorkowy dziennik "Fakt", w Polsce działa prawie 100 barów mlecznych, które dotuje państwo. Jednak wobec szalejącej inflacji i stale rosnących cen żywności dopłaty nie wystarczają.
Jadłodajnie będą upadać
Dlatego właściciele barów będą apelować do resortu finansów o zmianę przepisów i większe pieniądze – czytamy w "Fakcie". Bez tego wiele tanich jadłodajni upadnie.
Drożeje wszystko: od warzyw, które kupujemy od rolników, po prąd, czynsze czy koszty pracy – wylicza "Faktowi" Kamil Hagemajer, właściciel sieci barów mlecznych w Warszawie, w tym popularnego "Prasowego" i dodaje, że już działa na granicy opłacalności.
Dziennik przypomina, że jeśli przedsiębiorca prowadzący bar mleczny chce dostawać państwowe dotacje, nie może podnosić marży (maksymalnie 58 proc.). Właściciele barów znaleźli się więc w pułapce.
Jak wyliczają, obecnie porcja kosztuje 7-8 zł, ale w przyszłym roku cena wzrośnie do 10 zł. Taka kwota może być barierą dla skromnie żyjących studentów i emerytów, którzy bary mleczne odwiedzają najczęściej.
14 zł za obiad w Sejmie
Jedyny ratunek to podniesienie dotacji z budżetu państwa. Jak czytamy w "Fakcie", w tym roku rząd na działanie barów mlecznych zapewnił 20,2 mln zł, w 2022 r. chce dać jedynie o 20,3 mln zł – to o 0,5 proc. więcej. A inflacja rośnie w zawrotnym tempie. W listopadzie wyniosła 7,7 proc.
A ja jak jest w Sejmie? "Fakt" porównuje sytuację barów mlecznych do sejmowej restauracji, należącej do Kancelarii Sejmu, która co roku ogłasza przetargi na dostawy produktów. Za dwudaniowy obiad parlamentarzyści płacą jedynie 14 zł.
Restauracja przynosi ogromne zyski, tylko w zeszłym roku, mimo pandemii przyniosła prawie 1,9 mln zł dochodów Kancelarii Sejmu – czytamy w "Fakcie".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.