Rząd nie zadecydował jeszcze, w jakiej formie będzie dopłacał do urlopów Polaków. Pierwotny plan, który zakładał bon w wysokości 1000 zł dla osób zatrudnionych na umowę o pracę, których wynagrodzenie nie przekracza 5200 zł, raczej nie zostanie zrealizowany. Program kosztowałby w tym roku ok. 7 mld zł, więc rząd szuka tańszego zamiennika.
Jak ustalił serwis money.pl, na stole leży teraz inna propozycja: przyznanie wsparcia tylko osobom, które zarabiają poniżej 4 tys. zł, co stanowi 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia w Polsce. Takie ograniczenie kręgu beneficjentów to realne oszczędności: pieniądze powędrowałby do około 5,5 mln osób, a koszt programu zamknąłby się w 5 mld zł. To 30 proc. mniej niż wynosił wyjściowy plan.
Można też dokonać dalej idących cięć, a więc przyznać wsparcie tylko osobom zarabiającym pensję minimalną, która obecnie wynosi 2,6 tys. zł brutto. W tej chwili na takie pieniądze co miesiąc może liczyć około 1,5 mln Polaków.
Koszt programu byłby w takim układzie zredukowany do zaledwie 1,3 mld - 1,4 mld zł.
Bon turystyczny 1000+ dla rodzin?
A może przyznanie bonu nie pracownikom, a rodzinom? W takim wariancie liczba beneficjentów spadłaby do 4 mln. Gdyby bon miał wynieść tysiąc złotych, to koszt wyniósłby około 4 mld zł. To wyraźnie mniej niż na początku planowało wydać Ministerstwo Rozwoju na bony.
Takie dyskusje na temat ograniczania grona beneficjentów nie podobają się Adamowi Abramowiczowi, rzecznikowi małych i średnich przedsiębiorców, który w programie "Money. To się Liczy" wprost zadał pytanie o cel bonu, a więc czy ma on być elementem wsparcia socjalnego, czy programem wsparcia dla biznesu.
Jeżeli ma to być wsparcie tylko dla potrzebujących, to ograniczanie liczby beneficjentów jest zrozumiałe. Jeżeli jednak ma to być działanie probiznesowe, to ograniczenie zasięgu jest zagadkowe. To oczywiste, że im więcej osób skorzysta, tym lepiej dla branży turystycznej - zauważył.
Abramowicz proponuje, by bon trafił do każdego podatnika w Polsce, a więc również do zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych, samozatrudnionych oraz emerytów i rencistów. Taki scenariusz to jednak w obecnych warunkach zupełna mrzonka: w kraju mamy niemal 17 mln aktywnych zawodowo Polaków.
Jeśli do 17 mln pracujących dodamy 10 mln emerytów, to program rozrasta się do niemal 25-27 mln beneficjentów (część seniorów jest wciąż aktywna zawodowo). Koszt? Niemal 23 mld zł. Gdyby rząd chciał zmieścić się w pierwotnym kosztorysie, to bon wart byłby niewiele ponad 280 zł.
Mimo wszystko Abramowicz przekonuje, że tylko powszechność programu gwarantuje, że wielu Polaków pojedzie na urlop i będzie chętnie sięgało po portfel.
Im więcej Polaków dostanie bon, tym więcej własnych środków wyda podczas wakacji. Przedsiębiorcy, emeryci i zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych też mogą oczekiwać takich rozwiązań dla siebie - argumentuje Abramowicz.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.