Już pod koniec listopada dowiemy się, ile karpi trafi do sprzedaży przed Bożym Narodzeniem 2023. Co ciekawe, Polska jest pierwszym producentem karpia w Europie. Ostatnia najwyższa produkcja miała jednak miejsce w 2018 roku. Wtedy odłowiono około 20,8 tys. ton karpia. W zeszłym roku było to ok. 17 tys. ton.
Wpływ na taką sytuację mają między innymi zmiany klimatu. - To produkcja silnie związana z naturą. Siłą rzeczy determinuje ona cykl hodowlany. W tym roku zapamiętałem przede wszystkim wysokie temperatury i - co zauważają wszyscy rybacy - nie mieliśmy września, ale drugi sierpień - powiedział Tomasz Puławski z Gospodarstwa Rybackiego Ślesin (koło Nakła), cytowany przez "Gazetę Pomorską".
To spowodowało obniżenie poziomu wody i niedobory tlenu, co jest następstwem mniejszej ilości wody. Przez to ryby nie miały apetytu. Tegoroczna hodowla przebiegała więc z perturbacjami, ale przetrwaliśmy - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niższa produkcja podyktowana jest również mniejszym popytem. Zainteresowanie karpiem w ostatnich latach spadło, co musiało wpłynąć na podejście producentów.
Ile zapłacimy za karpia?
W zeszłym roku Polacy łapali się za głowy. To dlatego, że cena karpia była wyższa o około 30 proc. niż rok wcześniej. Producenci tłumaczyli, że to za sprawą wyższych kosztów pracy, energii i pasz.
W 2023 roku ceny zbóż znacznie spadły. Jak wpłynie to na cenę karpia?
Nie wzrośnie. W tej chwili sprzedajemy karpia w detalu w takiej samej cenie, jak to było w ubiegłym roku, czyli po 30 zł za kilogram. Podkreślam, że to nasza cena detaliczna. Nigdy nie potrafimy przewidzieć, ile narzucą pośrednicy i ostateczni sprzedawcy - przekazał Tomasz Puławski.