Dramat polskiej branży transportowej i apel do premiera. Właściciele domagają się m.in. dopłat do autokarów oraz współfinansowania przez rząd wynagrodzeń pracowników co najmniej do końca roku. Nie wykluczają nawet wyjścia ludzi na ulicę.
30 organizacji turystycznych i transportowych podpisało się pod listem otwartym do premiera Mateusza Morawieckiego. Piszą w nim o zadłużeniu, braku środków do życia oraz braku zleceń.
Przedstawiciele branży, wzorem państw Zachodu, domagają się wprowadzenia do tarczy antykryzysowej dopłat do każdego autokaru za każdy miesiąc jego przestoju. Po 12 tys. zł miesięcznie za autokar o wartości powyżej pół miliona i 8 tys. zł za pojazdy o niższej wartości.
Mieliśmy największą i najnowocześniejszą flotę. Teraz jesteśmy na krawędzi bankructwa. Rozumiemy, że to była nadzwyczajna sytuacja, nikt nie mógł jej przewidzieć. Jednak teraz mamy odczucie, że rząd o nas zapomniał, jesteśmy niewidzialni - powiedział w rozmowie z money.pl Rafał Jańczuk, prezes Raf Transu i Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych.
Czytaj też: Znana firma upada. "To koniec"
Branża autokarowa chce wyjść na ulice. Została najmocniej zniszczona i wstanie ostatnia. Tarcza jest tylko na trzy miesiące, a co dalej? - pyta retorycznie.
Jak powiedział Jańczuk - z 220 autokarów, które posiada, jeździ tylko jeden. Reszta stoi na parkingu i niszczeje. - To był nowy sprzęt. Wartość autokarów spadła o 30 proc. Wartość mojej firmy spadła o połowę. Patrzę bezsilnie, jak wszystko, czego w życiu się dorobiłem, obraca się w pył - dodał i podkreślił, że w całej branży transportu turystycznego i pasażerskiego w Polsce pracuje 55 tys. osób.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.