23 złote za… kanapkę z żółtym serem? Takie ceny panują na lotnisku w Modlinie, pisze za pośrednictwem Facebooka dziennikarz i podróżnik Michał Cessanis. Post szybko zyskał na popularności, a kolejni internauci zaczęli wymieniać, do jakiego stopnia doszło szaleństwo cenowe na lotniskach.
Przedstawiciele portu mają jednak tłumaczenie. W rozmowie z portalem "Business Insider" biuro prasowe Lotniska Chopina wskazuje, że strefa zastrzeżona lotniska jest "bardzo specyficzna". Konkretni pracownicy muszą uzyskać odpowiednie pozwolenia, przejść wymagane szkolenia. Wszystko to wymaga więc czasu. A jaki ma to wpływ na ceny?
Okazuje się, że ogromny. Przedmioty, które trafiają do strefy zastrzeżonej, muszą być bowiem bezpieczne. W grę wchodzi cały proces kontroli. Jak puentują przedstawiciele portu, wszystko to może wpływać na koszty ponoszone przez najemców lokali.
Co da się zmienić?
Komisja Europejska ustaliła, że woda butelkowana na lotniskach powinna być dostępna za cenę 5 zł za pół litra. Choć nie każdy port do zaleceń się stosuje, to i tak jest to przecież zaledwie "kropla" w morzu potrzeb. Ceny produktów potrafią bowiem przyprawić o zawrót głowy.
A co na to UOKiK? Niestety, urząd sprawie cen na lotniskach może zrobić niewiele. Kontrolerzy mogą ingerować w ceny tylko, jeżeli wynikają one z zawarcia niedozwolonego porozumienia lub nadużycia pozycji dominującej.
Mimo tego, że temat powraca jak bumerang, również lotniska nie mogą zrobić w tej kwestii wiele. Ceny sprzedawanych produktów ustalane są bowiem przez sprzedawców w ramach ich polityki handlowej.