Truizmem wydaje się stwierdzenie, że w jednych regionach życie jest tańsze niż w innych. A jak głębokie są to różnice? Dziennikarze money.pl porównali, ile trzeba zapłacić za koszyk składający się z 10 produktów w każdym z województw. W analizie uwzględniono chleb, kaszę, wołowinę, szynkę wieprzową, polędwicę, filety z morszczuka, marchew, pomarańcze oraz cukier.
Okazało się, że mieszkańcy wschodniej i południowo-wschodniej Polski na zakupy w spożywczym wydają znacznie mniej, niż ich rodacy z innych części kraju. GUS opublikował dane, które to potwierdzają.
Na Podkarpaciu rachunek końcowy wykazał 138,89 zł. Ten sam koszyk w województwie kujawsko-pomorskim to już wydatek blisko 156 złotych. To ponad 12 proc. różnicy.
Zaskoczeniem może być fakt, że najdrożej wcale nie było na Mazowszu. Im bardziej na zachód, tym drożej (choć za koszyk najwięcej zapłacić trzeba w woj. kujawsko-pomorskim).
Ten sam produkt, cena o połowę wyższa
Zróżnicowanie w cenach najmocniej widać, gdy spojrzymy na pojedyncze produkty. Weźmy na przykład taką kaszę jęczmienną. Za 500-gramowe opakowanie w zachodniopomorskim, według danych GUS, trzeba zapłacić średnio raptem 1,83 zł.
Ten sam produkt na Warmii i Mazurach? 3,32 zł za 500-gramowe opakowanie. Różnica? Prawie 1,50 zł, czyli ponad 80 proc. więcej. Poproszony o komentarz ekonomista Marek Zuber wymienił aż cztery czynniki, które odpowiadają za tak duże zróżnicowanie cen.
Po pierwsze, sklepy ustalają taką marżę, za jaką są w stanie sprzedać - mówi ekspert.
To oznacza mniej więcej tyle, że ceny zazwyczaj dostosowane są do poziomu zamożności mieszkańców. A jak wiadomo, wynagrodzenia na Podkarpaciu są niższe niż w innych częściach kraju.
Sklep nie ustali ceny, za którą nikt mu nie kupi towaru - mówi Zuber.
Druga kwestia to lokalni dostawcy, u których zaopatruje się wiele sieci handlowych. Jeśli handlowcy z jednego regionu taniej mogą nabyć np. ziemniaki czy pomidory, to prawdopodobnie również taniej będą je sprzedawać.
Pozostałe dwa czynniki dotyczą bezpośrednich kosztów działalności, a więc kosztów działalności sklepu (wysokość czynszu) oraz wynagrodzenia pracowników.
Na Podkarpaciu na przykład w handlu zatrudnia się za minimalną krajową. W dużych miastach za takie stawki już nie ma chętnych - wyjaśnia ekonomista.