Lody to jeden z ulubionych deserów Polaków. Niestety, płacimy za nie coraz więcej. Jeszcze kilka lat temu gałka w najpopularniejszych turystycznych miastach w Polsce kosztowała 5 zł. Potem ceny zaczęły rosnąć. Dziś widok 7 zł za porcję nikogo już nie dziwi, to nasi czytelnicy natknęli się już na stawkę 10 zł za gałkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem dostrzegli czytelnicy o2.pl, którzy przysłali nam "lodowe paragony grozy". Otrzymaliśmy m.in. wydruki fiskalne z Torunia, Olsztyna i Warszawy. W żadnym z tych miejsc cena za jedną gałkę nie spada poniżej 5 zł.
Byłam w lodziarniach w Wenecji. Tam za naprawdę dobre lody zapłacę tyle, co na Ursynowie, a nawet mniej. U nas jest naprawdę bardzo drogo, drożej niż we Włoszech - napisała pani Aneta z Warszawy.
Czytelnik z Torunia stwierdził z kolei, że "jedna z popularniejszych w mieście kawiarni wywindowała ceny lodów do 10 zł za porcję", a stawki te obowiązują nie tylko w samym centrum, ale też na obrzeżach miasta. Podobnie jest w Olsztynie.
Uważam, że 7 zł za cenę lodów na kameralnej starówce Olsztyna to trochę dużo. Wiem, że koszt produkcji jednej porcji wzrósł, no ale bez przesady - oburza się w rozmowie z o2.pl pani Aneta.
Sprzedawcy już w maju zaznaczali, że są zmuszeni do podwyżki cen. W rozmowie z o2.pl tłumaczyli, że "wzrost cen spowodowany jest kosztem pracy i wzrostem płacy minimalnej".
Ceny lodów w górę. Ekspert wskazuje "kilka czynników"
Ekonomista Marek Zuber potwierdza, że w ostatnich latach wzrost cen lodów jest zauważalny. Wskazuje, że "ceny lodów w najlepszej cukierni w Wenecji wynoszą mniej niż przeciętna cena w Krakowie".
- Lody drożeją ze względu na kilka czynników. Po pierwsze, podrożały niektóre składniki, ale to nie jest główny problem. W tym roku wywindowana została cena kakao. Ale ceny owoców są porównywalne do poprzednich lat. Niestety, wzrost ceny jednego składnika odbija się na reszcie, bo lodziarnie i cukiernie nie chcą "dzielić" smaków na droższe i tańsze - mówi o2.pl Zuber.
Dodaje, że "to nie składniki mają jednak największy wpływ na cenę lodów". Tłumaczy, że czynniki decydujące to przede wszystkim wzrost kosztów energetycznych. Potwierdza też słowa przedsiębiorców, którzy mówią o znacznym wzroście kosztów pracy.
Wskazałbym przede wszystkim na wzrost kosztów energii i kosztów pracy. Ktoś musi przygotować mieszanki, wyciągnąć lody, podawać je. Wynagrodzenia mocno szły w górę w ostatnich latach, a najbardziej w tym roku. W cukierniach pracownicy zarabiają najczęściej więcej niż płaca minimalna, ale podwyżka płacy minimalnej zawsze odbija się na pozostałych pensjach - wyjaśnia Zuber w rozmowie z o2.pl.
Ekonomista przypomina, że przedsiębiorcy nadal muszą zmagać się z rosnącym kosztem prowadzenia działalności gospodarczej, wynikającym z Polskiego Ładu. Tłumaczy też, że niektóre podwyżki wynikają z czynników turystycznych.
- Warto podkreślić, że lody w miejscowościach turystycznych takich jak Toruń, Kraków czy Wrocław podrożały także właśnie dlatego, że to miejsca turystyczne. Po prostu turyści i tak kupią te produkty, bez względu na cenę. Choć i tu są pozytywne wyjątki, najlepsze moim zdaniem lody w Krakowie podrożały relatywnie najmniej - stwierdził.
Czytaj także: Znalazła to przy placu zabaw. Teraz ostrzega innych
Czy lody wyróżniają się na tle innych przysmaków serwowanych przez gastronomię? Okazuje się, że nie. Zuber tłumaczy, że "wzrost cen lodów jest porównywalny do wzrostu cen innych produktów w gastronomii" - Mówię oczywiście o średnim poziomie. To około 70 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat - wyjaśnił ekonomista.
Zuber zaznaczył też, że w jego opinii wzrost cen nie odbije się na konsumpcji lodów, a w kolejnych Polacy mogą ich jeść nawet więcej.
Nie sądzę, żeby popyt na lody spadł. Możliwości zakupowe Polaków się w tym roku odbudowują. Polacy jedzą relatywnie niedużo lodów na osobę. Rynek ma tutaj dużą perspektywę rozwoju - podsumowuje Zuber.