Polska boryka się obecnie z nadmiarem węgla na składach. Problem polega jednak na tym, że znaczna część to miały węglowe, które nie nadają się do ogrzewania domów.
Na zwałach znajduje się obecnie ponad 10 mln ton tego surowca. Łukasz Horbacz, szef Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla, ostrzega przed błędnym założeniem, że węgla na ogrzewanie domów jest dużo. W rzeczywistości składy, które mogą zapewnić węgiel opałowy, są praktycznie puste.
Niedobór węgla opałowego na rynku prywatnym jest widoczny. Sprzedawcy oferują surowiec w cenie od 1700 zł do 2000 zł za tonę, natomiast w sklepie Polskiej Grupy Górniczej ceny zaczynają się od 1200 zł za tonę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na początku września Polska Grupa Górnicza sprzedawała węgiel Orzech za cenę od 1200 do 1320 zł za tonę. Kostka kosztowała od 1350 zł do 1420 zł za tonę, a groszek od 1300 zł do 1500 zł za tonę.
Można także kupić węgiel od gmin, które sprzedają surowiec po preferencyjnych cenach - najtaniej w woj. kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, gdzie ceny zaczynają się od 1,2 tys. zł za tonę.
W porównaniu z poprzednim rokiem jest jedna ważna zmiana. Jak podkreśla portal eska.pl, ceny węgla kupowanego w PGG przez internet są teoretycznie więc w niezmienionej cenie, ale już przy zakupie węgla musimy też zapłacić za transport do wyznaczonego przy zakupie składu.
Czytaj także: Zobaczyli, jak zbiera grzyby. Polacy aż się zagotowali
Stamtąd jeszcze dodatkowo musimy sobie załatwić transport do naszego domu, więc koszty cały czas rosną.
Problemy z nadpodażą i nowymi umowami
Obecnie zalegające zapasy miały węglowego blokują rynek. Samorządy toną w niesprzedanym surowcu i apelują do rządu o jego odbiór i zwrot kosztów. Dodatkowo, nadal obowiązują umowy handlowe zawarte przez poprzednie zarządy, co pogłębia problem z zagospodarowaniem węgla. Rząd planuje rozładowanie tych nadwyżek do 2025 r., jednak sytuacja pozostaje trudna.