"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważył, że decyzja o implementacji ceł na chińskie pojazdy elektryczne to nie tylko kwestia ekonomiczna, ale także polityczna.
KE interesuje się nie elektrycznymi pojazdami, a raczej międzynarodową polityką władzy - zauważono w niemieckim dzienniku.
Gazeta podkreśliła, że w przeszłości Europa otwierała swoje rynki szerzej niż Stany Zjednoczone i Chiny, aby wspierać dobrobyt. Jednak obecnie takie działania są postrzegane jako wyraz "politycznej naiwności w czasach, gdy globalizacja gospodarcza i geopolityka głównych mocarstw są ze sobą ściślej powiązane".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem "FAZ" politycy starają się "znaleźć rekompensatę na scenie globalnej", zamiast zmierzyć się z wewnętrznymi wyzwaniami, co skutkuje poparciem dla protekcjonistycznych rozwiązań.
W przeszłości protekcjoniści byli wyśmiewani za szkody, które sami wyrządzili. Dziś udział w protekcjonistycznych rozgrywkach jest postrzegany jako wyraz siły - czytamy w gazecie.
Niemcy, jako kraj, który sprzeciwiał się wprowadzeniu ceł, powinny – według gazety – konsekwentnie bronić idei wolnego handlu.
Czytaj także: Tajwańczycy wchodzą do Polski. Zbudują potężną fabrykę
Cła na chińskie elektryki. Niemieccy politycy nie są jednomyślni
Portal "tagesschau" przypomniał, że przed piątkowym głosowaniem w UE niemiecki rząd nie wypracował jednolitego stanowiska. Przykładem różnic w koalicji było stanowisko Annaleny Baerbock, szefowej MSZ z partii Zielonych, która opowiedziała się za wprowadzeniem ceł, podczas gdy kanclerz Olaf Scholz z SPD oraz minister finansów Christian Lindner z FDP byli zdecydowanie przeciwni taryfom. Jak wskazuje dziennik "Sueddeutsche Zeitung", ostatecznie oba ministerstwa kierowane przez polityków Zielonych, tj. resort spraw zagranicznych oraz resort gospodarki, głosowały za wstrzymaniem się Niemiec od głosu.
Według "Sueddeutsche Zeitung", sytuacja wewnątrz koalicji rządzącej zaostrzyła się po decyzji Olafa Scholza o przeprowadzeniu w niej głosowania na temat stanowiska Niemiec w sprawie ceł.
Decyzja Scholza (o koalicyjnym głosowaniu – PAP) jest zatem postrzegana jako kolejna oznaka rozpadu koalicji rządowej i oznaka słabości – można przeczytać w monachijskim dzienniku.
Zdaniem PAP brak jednolitego stanowiska w rządzie federalnym Niemiec, zwłaszcza widoczny na linii SPD-Zieloni, budzi kontrowersje i może sugerować rosnące napięcia wewnątrz koalicji rządzącej w Berlinie.
Czytaj także: Co z zakazem aut spalinowych? Polska "jest otwarta"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.