Aktualnie świadczenia emerytalne są naliczane z uwzględnieniem kapitału początkowego. Wszystko to ma się jednak zmienić w przyszłości, a konkretnie na skutek przyjęcia innego sytemu wyliczania emerytur po roku 2039.
W praktyce wiąże się to z tym, że osoby, które dziś mają po 40 lat, ale też i mniej - muszą szykować się na proporcjonalnie znacznie niższe emerytury, niż te, jakie dostają współcześni emeryci. Jeśli nic się nie zmieni, czyli gdy ZUS nie pozyska skądś dodatkowych funduszy, to przyszłe świadczenia emerytalne będą wręcz głodowe.
Trudna sytuacja ZUS. Co z przyszłymi emeryturami?
To nie koniec złych wieści. Sytuacja zdaje się być jeszcze bardziej niepewna. Dziennik Fakt zauważa bowiem, że "Zakład Ubezpieczeń Społecznych może mieć problemy z wypłatą emerytur już za 4 lata". Skąd takie mało optymistyczne przewidywania?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Otóż według prognoz, nagły wzrost liczby emerytów (nawet o 300 tys. osób) z dużym prawdopodobieństwem spowoduje niedobory w kasie ZUS-u nawet na 124 mld zł. Jak przypomina tabloid, na dzień dzisiejszy kwota, jakiej brakuje ZUS to aż 80,5 mld zł.
Czekają nas głodowe emerytury. Dotyczy to konkretnych osób
Na czym będzie polegał nowy sposób rozliczania emerytur? Kluczowa okaże się liczba wpłaconych przez przyszłego beneficjenta składek do ZUS na rzecz ubezpieczenia emerytalnego.
Czytaj więcej: Czarnek wszedł na mównicę. Sala sejmowa wybuchnęła śmiechem
Zatem różnica w wysokości emerytur szczególnie uwidoczni się pomiędzy osobami pracującymi głównie w przeszłości na umowę o pracę, a tymi zatrudnionymi w oparciu o umowę zlecenie lub o dzieło.
Jeżeli zastosowana zostanie relacja emerytury do przeciętnego wynagrodzenia na poziomie 25 proc., to będzie to oznaczało, że niemal połowa emerytów z 2039 r. dostanie od ZUS 1,5 tys. zł brutto miesięcznie - czytamy na Fakt.pl.
Czytaj więcej: Służby zrobiły wszystko? Policjant: Tu mogło dojść do błędu
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.