Pomidory droższe o 25, sałata nawet o 64 procent. Kanadyjscy eksperci szacują, że ceny produktów spożywczych w grudniu ubiegłego roku wzrosły o 11 punktów procentowych, a urząd statystyczny podaje, że inflacja w skali roku wyniosła 6,3 procent.
I choć w stosunku do Polski liczby te mogą wydawać się niskie, Kanadyjczycy mają dość. A o wysokie ceny jedzenia oskarżają korporacje, w rękach których są marki popularnych sieci handlowych.
Uwaga kanadyjskiego społeczeństwa od kilku dni skupia się na firmie Loblaws Companies Ltd. To korporacja, która jest właścicielem sieci ekskluzywnych supermarketów Loblaws i sklepów z tańszym jedzeniem pod nazwą "No Frills". Korporacja ma także własną sieć produktów łatwozbywalnych.
I to właśnie Loblaws Companies Ltd. od kilku dni nie schodzi z ust kanadyjskich konsumentów. Klienci zarzucają firmie, że bogaci się ich kosztem oraz wykorzystuje swoich pracowników. Firma zrezygnowała z ogłoszonego w październiku zamrażania cen produktów marki własnej, co było jej flagowym programem i budowało zaufanie biedniejszych klientów. Teraz supermarkety wycofują się z tej obietnicy, podwyższając ceny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do dyskusji szybko włączyli się politycy. Lider opozycyjnej Nowej Partii Demokratycznej Jagmeet Singh w mediach społecznościowych pisał wprost: "Niech prezesi zapłacą to, co powinni, żeby Kanadyjczycy nie musieli ponosić kosztów".
A właściciele sieci bronią się pisząc na Twitterze:
Łatwo obwiniać sprzedawców za wyższe ceny żywności. Ale ze studolarowego rachunku za zakupy nasze zyski to mniej niż 4 dolary" - piszą.
Kanadyjczycy zarzucają firmie także, że w trakcie lockdownów kusiła pracowników większą pensją, ale zaraz po pandemii koronawirusa obniżyła stawki swoim pracownikom. Sprawę badają związki zawodowe.
Czytaj także: Ukryte funkcje wózków w marketach. Wiedziałeś o tym?