W naszym kraju ciągu ostatnich dwóch dni pojawiło się w sumie 51 tys. zakażeń. Nie tylko u nas epidemia się rozpędza. W całej Europie perspektywy na najbliższe dni nie są najlepsze.
Czytaj też: Firma Marcina Szumowskiego idzie jak burza. Kontrakt na prawie półtora miliarda zł dla OncoArendi
Aby pokazać prawdziwą skalę pandemii w poszczególnych krajach, należy porównywać liczbę zakażeń na 100 tys. mieszkańców.
I tak - w Polsce obecnie mamy 70 nowych zakażeń na 100 tys. mieszkańców. Gorzej jest w Wielkiej Brytanii, gdzie jest ich rekordowe 153. U naszych południowych sąsiadów jest niewiele lepiej – 147 przypadków. To zaskakujące, bo Czesi świetnie poradzili sobie z pierwsza falą pandemii. W dalszym ciągu trudna jest sytuacja w Belgii (109 przypadków na 100 tys. mieszkańców). Co ciekawe, w sąsiedniej Holandii sytuacja jest relatywnie dobra – zaledwie 42 przypadki.
Sytuacja w Niemczech wydaje się być pod kontrolą (25 przypadków). Nie oznacza to, że Niemcy nie mają swoich problemów. W wielu dużych miastach powoli kończą się wolne łóżka na oddziałach intensywnej terapii (np. w Berlinie zostało jeszcze 15 proc. wolnych łóżek). Jednocześnie coraz większa liczba ekspertów mówi, że sama dostępność to nie wszystko - w blisko 2 tys. niemieckich szpitali po prostu brakuje personelu, który mógłby obsłużyć taką falę pacjentów.
W tej sytuacji nie dziwi, że państwa europejskie sięgają po najdalej idące ograniczenia, które mają spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa. Godzina policyjna, zamknięcie sklepów, zakaz spotkań to rzeczywistość we Francji czy Wielkiej Brytanii. W części krajów obowiązuje również zakaz przemieszczania się (dopuszczalne jest opuszczenie domu tylko w uzasadnionych sytuacjach). Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jeśli liczba zakażeń nie spadnie, również u nas wprowadzi takie ograniczenie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.