Jak pisze amerykański dziennik, w ostatnich miesiącach państwowe firmy, takie jak Gazprom, utworzyły specjalne prywatne jednostki bezpieczeństwa, których głównym celem jest nie ochrona przedsiębiorstw, a udział w wojnie.
Udowadniają lojalność wobec Kremla
Firmy tworzą nie tylko największe rosyjskie korporacje państwowe, ale też byli oficerowie i biznesmeni. - Później wszyscy ci ochroniarze są wysyłani na front na Ukrainie, aby udowodnić lojalność wobec Kremla – podkreślają autorzy materiału.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"WSJ" podkreśla, że te firmy naśladują sposób, w jaki działa prywatna Grupa Wagnera rosyjskiego biznesmena Jewgienija Prigożyna. Mają jednak dużo mniej ludzi. Ale to właśnie takie małe firmy "okazują wierność Putinowi, rzucając ludzi na linię frontu".
Putin nie chce mobilizacji
Ponadto ochroniarze, których wysyłają na wojnę, otrzymują tam wyższe pensje niż wagnerowcy. "WSJ" podkreśla, że dzieje się to dlatego, że rosyjski dyktator Władimir Putin nie chce rozpocząć nowej mobilizacji na dużą skalę.
Czytaj także: Wojna w Sudanie. Dzieci umierają w sierocińcach
Zastępują wagnerowców
Wcześniej Instytut Badań nad Wojną (ISW) podejrzewał, że rosyjskie dowództwo może być w trakcie przerzucania do Bachmutu sił samozwańczej tzw. Donieckiej Republiki Ludowej w celu zastąpienia wycofujących się wagnerowców. Te działania mogą być przyczyną zmniejszenia intensywności ataków rosyjskich w rejonie Awdijiwka - Donieck.
25 maja właściciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn powiedział, że wycofywanie jego sił z Bachmutu już się rozpoczęło i przekazywanie pozycji rosyjskiemu ministerstwu obrony potrwa do 1 czerwca, a rotację sił na obrzeżach miasta potwierdził również ukraiński wiceminister obrony.