Była już toaleta grozy przy wystawie Lego, za skorzystanie z której turyści musieli płacić aż 10 złotych, potem lokalne media ubolewały, że nikt nie chce wziąć udziału w przetargu na obsługę publicznych toalet w Zakopanem.
I choć mijają kolejne sezony, temat miejskich szaletów obok koni z Morskiego Oka czy paragonów grozy i misia z Krupówek wciąż rozgrzewa lokalne media jak i samych zakopiańczyków.
Czytaj także: Górale już się szykują. "30 proc. osób jeszcze nie wie"
O co chodzi? O brak dostępności do miejskich toalet dla turystów odwiedzających miasto. Jak przekonuje "Tygodnik Podhalański", te są niezmiennie zamknięte i niedostępne dla nikogo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A takie działanie zdaniem dziennikarzy nie przysparza dobrej sławy miastu, a rozwiązać problem mogą jedynie władze samorządowe.
Czytaj także: Potężny pożar w Zakopanem. Wielka łuna ognia na Podhalu
Tylko władza może coś z tym zrobić byśmy się nie musieli czerwienić przed turystami. Czy uruchomienie tych toalet to naprawdę taki problem? Czy to świadoma mina poprzedniej władzy pod obecną? Apelujemy, zróbmy coś z tym, bo to wstyd, zwłaszcza że trudny do zrozumienia - czytamy pod zdjęciem zamkniętej toalety na łamach "Tygodnika Podhalańskiego".
Przed rokiem dla firmy, która zechciałaby zająć się prowadzeniem miejskich szaletów, portal tak opisywał warunki do spełnienia:
Najemca będzie także musiał dbać o czystość pomieszczeń oraz przyległego terenu, a zimą o odśnieżanie. Warunkiem obsługi miejskich toalet jest utrzymanie dostępności w godz. 8.00-20.00 oraz regulowanie opłat za zużycie wody, prądu oraz środki czystości. Miesięczny koszt najmu, to tysiąc zł netto.