H&M i inne zachodnie marki borykają się z reakcją w Chinach po tym, jak wyraziły zaniepokojenie domniemanym wykorzystaniem siły roboczej przy produkcji bawełny. Mowa min. o Adidas, Converse czy Burberry. Nike z kolei powoli zamyka swoje sklepy stacjonarne i internetowe w całym kraju.
Czytaj także: Po 9 kwietnia koniec lockdownu? Ważne doniesienia
Nie sądzę, aby firma powinna upolityczniać swoje zachowania gospodarcze. Czy H&M może nadal zarabiać na chińskim rynku? Już nie - powiedział Xu Guixiang, rzecznik rządu Xinjiangu, na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Chiny są największym klientem H&M. Utrata pozycji na rynku w tym kraju może poważnie odbić się na sieci. Ponadto region Xinjiang jest producentem aż jednej piątej światowej bawełny. Rezygnacja z niej może stanowić poważne wyzwanie dla marek odzieżowych.
Czytaj także: Rewolucja w Żabce. Już nie będzie tak jak kiedyś
Oskarżenia wystosowane wobec Chin nabierają na sile. W grudniu BBC opublikowało śledztwo oparte na nowych badaniach pokazujących, że Chiny zmuszały setki tysięcy mniejszości, w tym Ujgurów, do pracy fizycznej na polach bawełny w Xinjiangu. Okazuje się, ze problem ten narastał latami. Ujgurów przetrzymywano w obozach,gdzie dochodziło do stosowania tortur, pracy przymusowej i wykorzystywania seksualnego.