Wulkan wybuchł w popularnej turystycznie okolicy, która jednocześnie stanowi jeden z największych obszarów połowów rybackich. Islandczycy od dłuższego czasu szykowali się na nadchodzącą erupcję.
Zamknięto m.in. geotermalne centrum SPA Błękitna Laguna, czyli jedną z największych atrakcji turystycznych Islandii. Z kolei pobliskie miasteczko Grindavik zostało praktycznie w całości ewakuowane już kilka tygodni temu. W całym kraju czuć było też trzęsienie ziemi.
Wybuch wulkanu na Islandii
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy mieszkający na Islandii nie boją się wulkanu. Rząd jest przygotowany?
Skontaktowaliśmy się z Polakami mieszkającymi w okolicach wybuchającego wulkanu, aby zapytać, jakie są ich nastroje i jak bardzo erupcja utrudniła normalne funkcjonowanie.
Okazuje się, że życie w okolicach wulkanu toczy się w miarę normalnie. Nie ma żadnych, gwałtownych ruchów czy utrudnień dla mieszkańców. W Keflaviku (największe miasto w okolicy wybuchu) drogi są przejezdne, a lotnisko działa zgodnie z planem.
Główne drogi ze stolicy do Keflaviku są przejezdne. Loty nie są też odwoływane. Życie toczy się normalnym rytmem. Zablokowana jest droga na Grindavik, ale aktualnie to miasto wymarłe - mówi nam Paweł Orzechowski, który mieszka na Islandii.
Z relacji świadków, do których dotarliśmy, wynika, że szczelina w okolicach erupcji jest szeroka na około 2 kilometry. Mimo to, życie na Islandii powoli wraca do normalności.
Wczoraj rząd zapowiedział otwarcie Błękitnej Laguny i powrót na święta mieszkańców Grindavik. Okazało się, że to trochę zbyt pochopne. Nikt nikogo nie wini, bo ciężko przewidywać przyszłość. Na pewno zdajemy sobie sprawę z zagrożenia, ale pojawia się fascynacja zjawiskiem. Mam nadzieję, że lawa ominie samo miasto i pobliską elektrownię - dodaje Michał Gocel, który mieszka w pobliżu miejsca zdarzenia.
Wybuch wulkanu stał się atrakcją turystyczną
Okazuje się, że dla oddalonego na 15 kilometrów od wulkanu Keflaviku, erupcja jest... atrakcją turystyczną. Nasi rozmówcy podkreślają, że nie ma wielkich powodów do obaw, a pojawia się raczej fascynacja wyjątkowym (chociaż spotykanym na Islandii) zjawiskiem.
Wczoraj był ogromny ruch. Ludzie podjeżdżali z ciekawości i filmowali. Ja i moi znajomi strachu nie odczuwamy. Wulkany to istotny element Islandii - zauważa w rozmowie z o2.pl Paweł Orzechowski.
O pomieszaniu fascynacji z delikatną obawą mówi też inny z Polaków, który od dawna mieszka na Islandii.
Pojawia się ekscytacja zjawiskiem. Islandia to jeden wielki wulkan i wybuchy nikogo nie dziwią. Mała obawa związana jest z odcięciem Półwyspu Reykjanes i działalnością elektrowni, ale wiem, że rząd przygotował się na to i ryzyko braku ogrzewania i wody jest małe - twierdzi przebywający na stałe na wyspie Emanuel Kaczykowski.
Świadkowie, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że "erupcja zaczyna się uspokajać". Wiele osób przewiduje, że niedługo nie będzie śladów po działalności wulkanu.