Coraz więcej zdesperowanych właścicieli lokali gastronomicznych decyduje się na przyjmowanie gości. To jednak jest wbrew obostrzeniom, które zezwalają jedynie na sprzedaż jedzenia na wynos. Jak poważne mogą być konsekwencje, przekonał się szef restauracji w Pszczynie.
Ogromna kara od sanepidu. Restauracja znowu zamknięta
Krzysztof Gazda długo nie nacieszył się otwarciem restauracji. Do Tapster Pubu po raz drugi przyszli pracownicy sanepidu. Tym razem mieli wsparcie w postaci kilkudziesięciu policjantów.
Czytaj także: Gastronomia na kolanach. Tysiące Polaków straci pracę
Sanepid podjął decyzję o zamknięciu sali dla gości. Właściciela ukarano grzywną w wysokości 30 tys. zł. W dodatku grożą mu kolejne konsekwencje, jeżeli lokal nadal będzie w pełni otwarty. Dlatego zdecydował się wrócić do sprzedaży na wynos.
- Po konsultacjach z adwokatem muszę zamknąć salę, bo jeśli tego nie zrobię, dostanę karę jeszcze wyższą niż te 30 tys. zł. Oprócz tego czeka mnie sprawa w prokuraturze - mówi Krzysztof Gazda w "Gazecie Wyborczej".
Dlaczego w interwencji uczestniczyło aż tak dużo policjantów? Kilka dni wcześniej w pszczyńskim lokalu doszło do nieprzyjemnego incydentu. Jeden z pijanych klientów obrażał i groził funkcjonariuszom, że ich zabije.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.