Mniej niż 5 proc. - tyle według WHO powinien wynosić odsetek pozytywnych testów na Covid-19, aby uznać, że epidemia jest pod kontrolą. W krajach, gdzie liczba ta jest większa, prawdopodobnie wiele osób nie zostaje wykrytych.
W Australii czy Korei Południowej testowanie wdrożone jest na masową skalę. Na jedną osobę zakażoną koronawirusem, przypadają setki, a niekiedy nawet tysiące testów.
Z kolei w Meksyku sytuacja wygląda o wiele gorzej. Tam testów robi się bardzo mało, raptem kilka na jeden potwierdzony przypadek. A to oznacza, że odsetek pozytywnie zdiagnozowanych jest większy, bo wynosi 41 proc.
Jaki jest ten odsetek w Polsce? A to już zależy. Ostatnio liczby wahają się od 15 do trochę ponad 24 proc. Oznacza to, że w tym momencie testujemy za mało, by móc sobie poradzić z epidemią koronawirusa.
Czytaj też: Test na koronawirusa. Jak się przygotować?
22 października mamy rekord - ponad 12,1 tys nowych przypadków. Przy tym liczba testów wyniosła ok. 50,2 tys. Oznacza to, że odsetek pozytywnie zdiagnozowanych wyniósł 24,1 proc.
Na poniższej mapie widzimy, jak wygląda sytuacja na całym świecie. Kraje, w których odsetek pozytywnych wyników testów jest największy, zaznaczone są kolorami czerwonym i pomarańczowym. Jak widać jesteśmy w "czerwonej strefie".
Czytaj też: Ustawa covidowa. Posłowie zagłosowali
Na niebiesko zaś zaznaczone są kraje, gdzie jest mniej testów z pozytywnym wynikiem na koronawirusa. W oczy rzuca się wspomniana wcześniej Australia i Korea Południowa, w których testy robi się na potęgę, a odsetek zakażonych jest niewielki.
Z tym stanem rzeczy postanowiła zrobić coś Słowacja, która jak widać, też jest zaznaczona na czerwono. W kraju przetestowany zostanie... każdy powyżej dziesiątego roku życia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.