Z groszkiem, z jajkiem, jabłkiem czy nawet z żółtym serem bądź śledziem - wersji sałatek jarzynowych jest tyle, co przyrządzających je rodzin. Jedno jest pewne: sałatka na świątecznym stole po prostu musi się pojawić. Bez niej nie byłoby prawdziwego Bożego Narodzenia.
Czytaj także: Relacje teściowej i synowej bywają trudne. "Pójdę na wigilię, ale nie podzielę się z nią opłatkiem"
Nie każdy ma czas bądź kulinarne zacięcie, by tę tradycyjną polską potrawę przygotować samodzielnie. Z pomocą przychodzą świąteczne cateringi, a także sklepy. Obecnie w asortymencie prawie każdego marketu czy dyskontu znajdziemy co najmniej jeden rodzaj tego warzywnego cuda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z myślą o tych, którzy w tym roku stawiają na gotowce, a także dla tych, którzy po prostu są ciekawi ich smaku, postanowiłam sprawdzić sałatki dostępne w dwóch najpopularniejszych wśród Polaków dyskontach Lidlu i Biedronce oraz w zwyczajnym osiedlowym sklepie. Czy któraś dorówna smakiem maminej?
Sałatka z Biedronki. Ma szansę w pojedynku z babciną?
Na pierwszy ogień idzie sałatka warzywna z groszkiem marki Lisner, zakupiona w Biedronce. Za 550-gramowe opakowanie zapłaciłam 5,99 zł. To ilość w sam raz dla pary, taka porcja z pewnością nie wystarczy na święta dla całej rodziny.
Głównym składnikiem sałatki są ziemniaki, oprócz tego dodano do niej marchewkę, obiecany groszek, por, seler, jajka gotowane, ogórka konserwowego i natkę pietruszki. Już na pierwszy rzut oka widzę, że nie żałowano też majonezu.
Warzywa są bardzo drobno pokrojone, co mi odpowiada - babcia też tak robiła. Najważniejszy jest jednak smak. Czy sałatka z dyskontu zadowoli wymagające polskie podniebienie?
Z pewnością nie każde. Smak tej sałatki jest mało wyrazisty, słodko-kwaśny, przeważa w nim cukier i ocet oraz lekki "chemiczny" posmak. Ilość majonezu uznałabym za odpowiednią, groszek jest przyjemnym dodatkiem, ale na tym plusy się kończą.
Sałatka z Lidla. To kolacja czy deser?
Czy sałatka z konkurencyjnej sieci będzie bardziej wyważona? Za chwilę się przekonam. W Lidlu nabyłam sałatkę jarzynową marki Chef Select. Jest dostępna w dwóch wariantach: kilogramowym wiaderku za niecałe 13 zł oraz 250-gramowym opakowaniu za 3,49 zł. Postawiłam na mniejszą opcję.
Ta sałatka ma następujący skład: ziemniaki, marchewka, pietruszka, ogórek konserwowy, seler i gotowane jajka. Dodano do niej pasternak. To raczej rzadko stosowane obecnie warzywo, co powoduje, że ten produkt pod względem składu wyróżnia się na rynku.
Już po pierwszym kęsie wiem, co z tym daniem jest nie tak. Lidlowa sałatka nie należy do najgorszych, ale poziomem słodkości mogłaby dorównać niektórym deserom. Zdecydowanie dodano do niej zbyt dużo cukru, który zdominował wszystkie inne smaki. Pasternaku czy jajek nie czuć, wszystko zlało się w jedną, mdłą całość.
Są osoby, które lubią słodką nutę w wytrawnych daniach, i ja do nich należę, tutaj jednak zdecydowanie przesadzono. W połączeniu ze sporą ilością majonezu daje to mdlący efekt. Po kilku gryzach mam dość.
Warto kupować sałatkę jarzynową w osiedlowym sklepie?
Przyszedł czas na sałatkę zakupioną w sklepie osiedlowym, na który natknęłam się, spacerując po gdańskim Chełmie. Tu znalazłam sałatki mniej znanych marek, głównie w małych, jednoporcjowych opakowaniach. Zdecydowałam się na sałatkę jarzynową firmy Lila.
Za 160 g zapłaciłam 3,99 zł. Interes to średnio opłacalny, szczególnie dla wieloosobowych rodzin. Jedno opakowanie starczy jedynie na zaspokojenie małego głodu dla jednej osoby.
W tym produkcie również królują ziemniaki i majonez. Nie ma w nim jajek, dodano natomiast paprykę i kukurydzę konserwową. Reszta składników nie odbiega od klasyki - znajdziemy tu marchewkę, por, seler i ogórka konserwowego.
Ta sałatka różni się od poprzednich przede wszystkim znacznie większymi kawałkami warzyw. Grubiej pokrojone składniki z jednej strony pozwalają lepiej wyczuć ich struktury, z drugiej - cząstki są nieregularne, w niektórych kęsach przeważa np. duży kawałek ziemniaka.
Dodatek papryki konserwowej jest dość nietypowy, a przynajmniej w moim rodzinnym domu nie dodawało się jej do klasycznej sałatki. To całkiem ciekawe urozmaicenie, którego jednak nie powtórzyłabym w swojej kuchni.
Świąteczna królowa ze sklepu? Czy to ma sens?
Niestety, żadna z próbowanych przeze mnie sałatek nie dorasta do pięt tym przygotowywanym w domu. W każdej z nich wyczuwalna jest nuta sztuczności i chemii, zapewne z powodu dodanych do składu konserwantów. Kupnym sałatkom brakuje autentyczności, której nadają warzywa dopiero co wyjęte ze świeżego, treściwego rosołu.
Według mnie każda z testowanych pozycji ma jeszcze jedną, podstawową wadę - do wszystkich dodano ogórki konserwowe zamiast kiszonych. Ten drugie nadałyby potrawom charakteru, natomiast korniszony jedynie podbiły ich słodko-kwaśny smak i tak już obecny za sprawą cukru i octu.
Jeśli macie wybór, radzę, byście przygotowali sałatkę samodzielnie lub w ostateczności postawili na catering ze sprawdzonego lokalu. Sałatka z marketu nie zastąpi domowej, a na pewno nie wzmocni magii świąt.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.