Treść nowych przepisów jest ściśle tajna, a uchylany od czasu do czasu rąbek tajemnicy sugeruje, że czeka nas rewolucja. Instytucje pożyczkowe mają zniknąć z rynku, spore problemy będą miały banki, ręce natomiast zacierają właściciele lombardów, którzy już liczą zyski.
Czy chodzi o to, aby Polacy – w poszukiwaniu pieniędzy, których za chwilę zacznie brakować w portfelach w związku z galopującymi podwyżkami i inflacją – masowo zaczęli wyprzedawać rodzinne majątki w szarej strefie?
Pod koniec lipca br. "Dziennik Gazeta Prawna" poinformował o inicjatywie wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła. Po batalii o fotel Prezydenta Rzeszowa powrócił on do pracy w resorcie sprawiedliwości i postanowił urządzić na nowo rynek consumer finance w Polsce.
Sęk w tym, że regulacje związane z rynkiem kredytów konsumenckich pozostają – wedle przedstawicieli rządu – w kompetencji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zresztą znaków zapytania i kwestii budzących zdumienie jest znacznie więcej.
Treść nowych przepisów pozostaje niejawna. Nieoficjalnie udało nam się jednak ustalić, że wiceminister Warchoł planuje m.in. odebranie instytucjom pożyczkowym prawa emisji obligacji oraz objęcie ich nadzorem KNF.
Problem w tym, że propozycje wzajemnie się wykluczają. Instytucje pożyczkowe, jak przedsiębiorcy w każdej innej branży, finansują swoją działalność z emisji obligacji lub pożyczek od właścicieli. Zatem wprowadzając zakaz finansowania ze źródeł obcych automatycznie wyeliminuje się wszystkie instytucje pożyczkowe z rynku. Po co więc wprowadzać nadzór nad rynkiem, który pośrednio planuje się zlikwidować?
To nie jedyne pytanie, które poddaje w wątpliwość sens postulowanej regulacji. Wedle zapowiedzi samego wiceministra Warchoła, obniżony zostanie limit kosztów pozaodsetkowych. I to znacznie bardziej, aniżeli miało to miejsce w roku 2020, który instytucje pożyczkowe zakończyły ze stratą na poziomie ok. 280 mln zł.
Ponad dwa miliony wniosków o pożyczkę zostało odrzuconych, a instytucje pożyczkowe odnotowały dwukrotny spadek przychodów. Lukę po nich wypełniły lombardy, które mają obecnie złoty okres, ponieważ nie obowiązują tam żadne limity kosztów. O objęcie lombardów nowymi regulacjami zaapelował UOKiK, jednak propozycja instytucji, która ma największe doświadczenie w ochronie konsumentów i która powinna być inicjatorem procesu legislacyjnego w tej sferze, nie została uwzględniona.
Szereg krytycznych uwag do projektu resortu sprawiedliwości wniosło również Ministerstwo Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej. W stanowisku MFFiPR czytamy m.in., że objęcie instytucji pożyczkowych nadzorem KNF nie znajduje uzasadnienia.
Z treści stanowiska MFFiPR rodzi się kuriozalny wręcz obraz nowej regulacji, w której nadzór KNF miałby zastąpić nie tylko sprawowany obecnie nadzór UOKiK nad rynkiem pożyczkowym, lecz również – w pewnym zakresie – KNF miałaby przejąć część uprawnień właściwych Rzecznikowi Finansowemu, a nawet… sądom powszechnym. Jak argumentuje MFFiPR, branża pożyczkowa nie generuje żadnego ryzyka systemowego, a nadzór nad nią nie jest spójny z zadaniami KNF.
Suchej nitki na projekcie wiceministra Warchoła nie zostawia również Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Resort zwrócił uwagę, że w uzasadnieniu projektu zabrakło informacji o aktualnej sytuacji na rynku pożyczkowym. Ministerstwo wytknęło również brak informacji o skutkach tymczasowego obniżenia limitu kosztów pozaodsetkowych w pierwszych kwartałach pandemii.
W ocenie MRPiT informacje te byłyby możliwe do uzyskania w toku konsultacji publicznych, jednak wiceminister Warchoł nie przewiduje jakichkolwiek konsultacji. Dlaczego? Ponieważ takie odbyły się wobec "podobnego" projektu kilka lat temu, w ubiegłej kadencji Parlamentu.
Krytycznie o propozycji wyraziło się nawet Rządowe Centrum Legislacji. RCL zwróciło uwagę na fakt, że zgodnie z Regulaminem prac Rady Ministrów, uzasadnienie aktu normatywnego powinno przedstawiać rzeczywisty stan w dziedzinie, która ma być unormowana. Tymczasem najnowsze dane zawarte w uzasadnieniu projektu wiceministra Warchoła pochodzą ze stycznia 2017 r., a głównie odnoszą się do roku 2016 i lat wcześniejszych.
Krytyczne stanowiska w sprawie planowanych regulacji przedstawiły wszystkie organizacje branżowe zrzeszające instytucje pożyczkowe. Pokazały one szereg danych, nad którymi faktycznie warto się pochylić, chcąc regulować branżę pożyczkową.
Głos zabrał również Związek Banków Polskich. Związek, w trwającym równolegle procesie legislacyjnym w Senacie, w którym z wiceministrem Warchołem konkuruje senator Lidia Staroń, wskazał jasno, że obowiązująca na początku pandemii regulacja rynku kredytów konsumenckich była zbyt restrykcyjna i ponadmiarowa.
W środę ostateczną decyzję w sprawie inicjatywy Wiceministra Warchoła ma podjąć Stały Komitet Rady Ministrów. W ubiegłym tygodniu wstępnie zaakceptował on ten projekt. Jeśli SKRM podtrzyma pozytywną opinię do projektu, wbrew opiniom ministerstw i RCL, jego akceptacja będzie jedynie formalnością.
To z kolei może oznaczać spore kłopoty dla banków i kredytodawców pozabankowych, którym odmówiono prawa głosu w procesie konsultowania przepisów. Taktyczny spokój zachowują natomiast przedstawiciele lombardów, być może już zajęci liczeniem zysków, które przyniesie im nowa regulacja.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.