Lider ugrupowania Kikuiz'15 nie widzi większego problemu w inwigilowaniu Polaków. Zdaniem polityka, który określał siebie jako "antysystemowego" takie działania są normą i stosuje się je na całym świecie. W rozmowie z WP parlamentarzysta komentuje aferę pegasusową.
Afera podsłuchowa. Polska inwigiluje obywateli
Associated Press poinformowała, że współpracująca z Uniwersytetem w Toronto organizacja Citizen Lab wykryła włamania do telefonów ludzi nieprzychylnych obecnej polskiej władzy. Zgodnie z przekazanymi informacjami inwigilowani mieli być Roman Giertych oraz prokurator Ewa Wrzosek.
Według informacji tylko w 2019 roku telefon Giertych miał paść ofiarą ataku hakerskiego przeprowadzonego za sprawą systemu Pegasus aż 18 razy.
Od sprawy odcinają się służby specjalne. W komunikacie opublikowanym w mediach społecznościowych rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn zaprzecza, by polskie służby "wykorzystywały metody pracy operacyjnej do walki politycznej". Zdaniem rzecznika wszelakie działania, jakie miały miejsce są zgodne z prawem.
Kukiz zabiera głos
Zapytany o całą sprawę przez dziennikarzy WP Paweł Kukiz odrzekł, że "każdy z polityków ma świadomość, że może być podsłuchiwany". Przytacza historie swoich obserwacji, gdy inni politycy wyłączali telefony lub zostawiali je w innych pomieszczeniach.
- Wiele razy byłem świadkiem sytuacji, gdy podczas spotkań politycy - różnych opcji politycznych - wyłączali telefony lub zostawiali je w innej sali - wskazuje Paweł Kukiz. - Kiedy pytałem, dlaczego to robią, odpowiadali: "żeby nie słuchali". Oni, czyli służby - doprecyzowuje Kukiz.
Polityk w żaden sposób nie jest zdziwiony stosowaniem przez polskie służby systemu Pegasus. I ma złotą radę dla wszystkich, którzy obawiają się podsłuchiwania przez służby: — Dlatego przez telefon należy mówić to, czego nie trzeba się wstydzić i co można powiedzieć publicznie — ucina Kukiz,