Wrocławski blok zlokalizowany jest w ścisłym centrum miasta, zaledwie 500 metrów od zabytkowego rynku. Formalnie nikt w nim mieszkać nie powinien, bo budynek wciąż pozostaje w budowie, a pozwolenia na użytkowanie nie zostały wydane. Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób mieszkańcy dostali swoje akty własności.
Blok, który nie spełnia żadnych zasad
Blok na rogu Krawieckiej i Biskupiej powstał 22 lata temu — wskazuje portal NaTemat. Dziennikarze określają go, jako "patodeweloperską perłę". Budynek jest za wysoki jak na miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, nie ma podziemnego garażu, który zakładał projekt, posiada za to balkony, których z kolei w planach nie było.
Ponadto budynek wyrósł na środku ulicy Kaznodziejskiej, która ostatecznie musiała zniknąć z map miasta, ustępując miejsca budowlanemu potworkowi.
Ja akurat mam mieszkanie obok, ale już 30 lat. Widziałem, jaka była awantura, jak się to tu budowało i co było później. Jedni się denerwowali, bo ten blok jest o wiele za wysoki, inni się śmiali, że na łapówki poszło drugie tyle, co na budowę - mówi w rozmowie z NaTemat mieszkaniec sąsiedniego budynku
Balkony będą rozbierane
Budynek od lat jest palącą kwestią dla wrocławskiego nadzoru budowlanego. Urzędnicy rozważali kilka opcji — z całkowitą rozbiórką budynku włącznie. Finalnie stanęło na tym, że budynek będzie musiał zostać pozbawiony balkonów. Spółdzielnia ma na to czas do końca lipca 2022, a za rozbiórkę zapłacą właściciele mieszkań.
Z prezesem spółdzielni Cichy Kącik, która odpowiada za kontrowersyjną inwestycję, skontaktowali się dziennikarze portalu NaTemat. Ryszard Dymara — prezes — nie chciał komentować sprawy. Poinformował jednak, że spółdzielnia odwoła się od decyzji do sądu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.