Money.pl przyjrzał się bliżej terminom pogrzebów. Ankieterzy z firmy UCE Research, na zlecenie portalu, zbadali 198 cmentarzy w całej Polsce. Dzwonili i zadawali właściwie tylko dwa pytania: ile dziś się czeka na pogrzeb, a ile czekało się wcześniej.
Na pierwszy rzut oka wyniki nie są tak zaskakujące. Średnio, w skali kraju, daty pogrzebu są przesunięte o dobę w stosunku do tego, co działo się w ubiegłym roku.
To jednak średnia ogólnokrajowa. W niektórych miastach trzeba czekać nawet dwa razy dłużej niż przed wybuchem pandemii.
Tak jest np. w Zielonej Górze, Żarach, Legnicy, Bydgoszczy, Pabianicach, na niektórych cmentarzach w Warszawie i w Poznaniu. W stolicy Wielkopolski niektóre nekropolie ustawiają pogrzeby dopiero "na za dwa tygodnie".
Z kolei na Podkarpaciu czas oczekiwania wydłużył się z 3 do 4 dni. W Wielkopolsce średnio z 4 do 6, chociaż w Poznaniu podskoczył z 7 do 14 dni. W samej Warszawie pogrzeb można zorganizować dopiero po 7 dniach, choć zwykle czekało się 3 dni.
- Sytuacja na cmentarzach jest niestety odzwierciedleniem sytuacji epidemicznej w Polsce. Im więcej osób zabija epidemia, tym większe kolejki. W niektórych miejscowościach takich jeszcze nigdy nie było - mówi money.pl Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.
Money.pl przyjrzał się również liczbie zgonów w listopadzie. Od początku miesiąca urzędy stanu cywilnego wydały już 54 tys. aktów zgonu. Jest to aż o... 22 tys. więcej niż średnio w listopadzie w ciągu ostatnich pięciu lat! Co ważne, dane nie zawierają informacji z ostatniego dnia listopada.
Money.pl zwraca też uwagę, już po raz kolejny, na ukryte ofiary epidemii. Z analizy wynika, że jest ich już prawie 28,6 tys. To właśnie te dane są dowodem na to, że pandemia zabija o wiele więcej Polaków, niż jest rejestrowane.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.