Restauracja niewątpliwie jest popularna, na Google ma ponad tysiąc opinii. Jednak nie są one najpochlebniejsze i ogólna ocena to trzy gwiazdki na pięć.
Lokal z zewnątrz zachęca do odwiedzin, potem już rozczarowanie. Jedzenie nie było smaczne, rosół smakował jakby był przyprawiony czymś z rybą, Łosoś zapiekany z mozzarella smakował mułem, de volay pełen w środku zieleniny, masło nie wypływało. Chusteczek na stołach nie było żadnych a toaleta masakra, brudna i straszny smród. Aż strach było dotykać cokolwiek. Niestety nie polecam - brzmiał jeden z komentarzy.
Dania słabej jakości, do tego pan na kasie bez chęci do pracy, dostaliśmy informację przy kasie że czas oczekiwania na jedzenie to 15-20 minut tymczasem czekaliśmy godzinę, jedzenie podane w brudnej foremce do tego przypalone, stoliki brudne, soli nawet użyć nie można bo posklejana, ogólnie nie polecam - to już treść kolejnej negatywnej opinii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak w tej masie ocen znaleźć można też pozytywne, także z ostatnich tygodni.
Jedzenie - porcje odpowiednie, smak nieziemski, cena adekwatna do jakości - mąż zamówił wątróbki, ja placki ziemniaczane z gulaszem - bardzo, bardzo bardzo smaczne. Drinki też świetne. Z czystym sumieniem możemy polecić tą restaurację i na pewno tu kiedyś wrócimy - napisała jedna z internautek.
Bardzo pyszne jedzonko, miła obsługa, Pan doradził smaczną rybkę, dzisiaj wróciłam po drugą - dodała kolejna.
Dziennikarze "Faktu" odwiedzili lokal kilka minut przed otwarciem. Obsługa nie pozwoliła od razu skorzystać z toalety. Kilka minut po otwarciu też za dobrze nie było - brzydki zapach i bród. Na sali wcale nie było lepiej. Na stolikach nie było serwetek, sztućce były przybrudzone, a pod stolikami leżały niedopałki papierosów.
Zamówienie było kolejnym rozczarowaniem. Dziennikarze wzięli dwa zestawy obiadowe: smażony filet z dorsza z frytkami i bukietem surówek oraz kotlet schabowy z zasmażaną kapustą, frytkami i surówką. Każdy z nich kosztował 39 zł.
O ile w pierwszej chwili wydawało się, że dania wyglądają przyzwoicie, to szybko się okazało, że jest inaczej. Ryby pod panierką było niewiele, sam filet z dorsza gumowaty i bez smaku. Do tego twarde i suche frytki. Kotlet był bardzo gumiasty, ciężko go było nabić na widelec. Z kolei surówek było tyle "co kot napłakał".
Dziennikarze przyznali, że opinie internautów nie były wyssane z palca, choć oni kolejny raz w to miejsce już się nie wybiorą. Na plus zapisali to, że żadne z nich nie zachorowało.
Właściciel restauracji: chcą zdjęć w tempie McDonalda i w jakości pięciogwiazdkowego hotelu
Dziennikarce "Faktu" udało się skontaktować z właścicielem restauracji, który oznajmił, że turyści są bardzo roszczeniowi. Wielu z nich nawet nie przychodziło na jedzenie, a żeby skorzystać z toalety ze darmo. Niektórzy wynosili z niej całe zgrzewki papieru toaletowego.
Mężczyzna nie zgodził się jednak na autoryzację rozmowy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.