Choć wielu przedsiębiorców skarży się, że z polskim prawem mają pod górkę i że nie jest im łatwo prowadzić biznes w naszym kraju, żaden z nich nie chciałby znaleźć się w skórze pani Lidii.
Kobieta od lat jest właścicielką stacji benzynowej pod Częstochową i już blisko 15 lat toczy boje z fiskusem.
O co chodzi i z czego wnikają problemy przedsiębiorczyni z Urzędem Skarbowym? Jak podaje Super Express, po 2000 roku kobieta poszerzyła ofertę handlową swojej stacji paliw o sprzedaż oleju opałowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
By móc legalnie handlować tym produktem kobieta musiała każdorazowo od osób kupujących pobierać deklaracje mówiące o tym, że jej klienci nie będą używać oleju w swoich samochodach.
Czarne chmury nad jej biznesem nastały krótko po tym, jak na terenie stacji prowadzonej przez panię Lidię przez Urząd Celny przeprowadzona została kontrola. To wtedy urzędnicy uznali, że oświadczenia w sprawie sprzedaży oleju przedstawione przez kobietę są sfałszowane.
Decyzją urzędu, za każde sprzedane 1000 litrów kobieta musiała dopłacić 2 tysiące złotych akcyzy. Dotyczyło to lat 2005-2008, a do zasądzonej kwoty urzędnicy doliczyli jeszcze odsetki.
W sprawie kobiety toczyło się łącznie 38 spraw podatkowych w sądach administracyjnych. I choć ostatecznie udało się jej wygrać w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, horrendalny dług do spłacenia pozostał.
Obecnie organy skarbowe domagają się ode mnie łącznie około 20 mln zł - skarży się na łamach Pulsu Biznesu kobieta i dodaje: - Niestety organy skarbowe nie zauważają, że zostałam uniewinniona przez sąd.