"Okazuje się, że mieszkając w bloku można mieć przyzwoity ogród" - ironizował użytkownik Wykopu, który wrzucił zdjęcie mikroogródka z Poznania.
Dziennikarze z money.pl skontaktowali się z deweloperem. Przedstawiciele firmy bronili ogłoszenia i przekonywali, że klienci nie są skazani na takie małe ogródki. W ramach osiedla budują również mieszkania parterowe z większymi ogrodami - liczących przynajmniej 35 m kw.
Przedstawiciele firmy na tym nie poprzestali. Pokazali dziennikarzom plany zagospodarowania osiedla z placem zabaw i niewielkim stawem.
"Patodeweloperka" i jej wymysły
W internecie można znaleźć więcej podobnych kwiatków. Internauci nadali nawet nazwę tego typu absurdom deweloperskim - "patodeweloperka".
Ubaw mają także mieszkańcy Lublina, gdzie deweloper postawił osiedle obok terenów rolnych. Efekt? Mieszkańcy mogą z balkonów obserwować kombajny jeżdżące pod ich oknami.
W Krakowie z kolei deweloper zbyt mocno rozpędził się ze stawianiem płotów. Grodzone osiedla zyskiwały popularność kilkanaście lat temu i wciąż są na topie. Co innego jednak, kiedy płot oprócz osiedla, ogradza również… furtkę wejściową. Wskutek tego mieszkańcy nie mogli z niej skorzystać.
Mówiąc o nieruchomościach i absurdach nie da się nie wspomnieć o cenach. Płacąc kilkaset tysięcy powinniśmy oczekiwać przynajmniej średniego poziomu komfortu. Jak widać po ogłoszeniach, nie do końca ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Niedawno miejski aktywista Jan Śpiewak udostępnił w sieci ofertę mieszkania z Poznania wycenionego na ok. 400 tys. zł. Po przyjrzeniu się lokalowi okazuje się, że kilkaset tysięcy jest wart głównie… korytarz. Śpiewak ironizował, że korytarz jest wart aż 265 tys. zł, a więc więcej niż cała reszta mieszkania.