Można je spotkać wszędzie – w sklepach osiedlowych, dyskontach czy galeriach handlowych. Mowa o zdenerwowanych mamach, które tłumaczą dzieciom (w różnym wieku), że nie mogą im kupić danego produktu. Czasem, gdy dziecko jest młodsze, chodzi o słodycze czy zabawkę. Ale u starszych dzieci wymagania są większe.
Portal mamadu.pl opisał sytuację, do której doszło w jednej z galerii handlowych, w sklepie ze sprzętem RTV i AGD. Mama wybrała się tam z nastoletnim synem. Jak czytamy, około 11-letni chłopiec domagał się, by mama kupiła mu nowy telefon komórkowy. Wykrzykiwał, że jego jest już za stary i ma pękniętą szybką. Podkreślał też, że koledzy mają nowsze modele telefonów.
Mama próbowała wyjaśnić synowi, że nie kupi mu nogo telefonu. Początkowo była spokojna, ale i stanowcza. W końcu chwyciła syna za rękę i próbowała go kierować się w stronę drzwi. Ale chłopak nie miał zamiaru się poddać.
Domagał się 800 plus
Gdy mama wspomniała synowi o kieszonkowym, ten stał się jeszcze bardziej roszczeniowy. Gestykulował, krzyczał. W końcu przypomniał matce, że ta dostaje na niego zapomogę.
Te 800 złotych, co dostajesz, tak naprawdę są moje. Jesteś mi winna sporo kasy – stwierdził chłopiec.
Po tych słowach kobieta zamilkła i wyszła ze sklepu. Chłopiec wybiegł za nią. Czy coś zrozumiał, czy przeprosił? Tego nie wiemy.
Wiadomo natomiast, że podobnych sytuacji jest więcej. Eksperci przypominają jednak, że 800 zł miesięcznie należy się wnioskodawcy - rodzicowi, opiekunowi faktycznemu lub prawnemu. Ten ma je wydać na częściowe zaspokojenie potrzeb dziecka, m.in. kupowanie jedzenia, podręczników czy opłacenie rachunków, np. za prąd czy wodę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.