O sytuacji jaka spotkała siedemnastoletniego Adama napisała "Gazeta Wyborcza". Chłopak w jednym ze sklepów sieci w Warszawie zatrudnił się przed rokiem. "To była moja pierwsza praca, głównie wieczorowa, bo rano miałem szkołę - tłumaczy na łamach Gazety Wyborczej.
Początkowo chłopak zajmował się układaniem towaru, sprawdzaniem cen, z czasem stawał także za kasą, co jest dopuszczalne w przypadku osób nieletnich pod warunkiem, że nie sprzedają alkoholu i papierosów, jednak tym nikt z pracodawców Adama się nie przejmował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z ustaleń "Gazety" wynika, że chłopak pracował często po godzinie 22, czasem ponad normę czasu pracy, także w sobotę i święta, a za swoją prace otrzymywał 15 złotych za godzinę. Gdy poinformował pracodawcę, że musi na miesiąc wyjechać z Warszawy, ten zagroził cofnięciem wypłaty. Po swoim powrocie chłopak próbował odzyskać swoje pieniądze.
Poszedłem do sklepu, ale Żabkę zamknięto. Dzwoniłem do byłych szefów, ale ci powiedzieli, że i tak mi nie oddadzą tej wypłaty, zablokowali mój numer. Byłem wkurzony, bo uczciwe zarobiłem te pieniądze - tłumaczył w rozmowie z GW.
Zdesperowany nastolatek zwrócił się o pomoc do Związku Syndykalistów Polski, a ci postanowili nagłośnić sprawę. Zagrozili także właścicielom sklepu pikietą. Na łamach "GW" jedna z działaczek ZSP mówiła:
To plaga. Takie sytuacje dzieją się w całej Polsce. Gdy dowiemy się, że ktoś łamie prawa pracownicze, kierujemy się do właściciela sklepu i żądamy przestrzegania prawa. Organizujemy pikiety pod sklepami, negocjujemy z właścicielem. To nie dzieje się tylko w Żabkach, ale też w innych sklepach. Mimo kontroli Państwowej Inspekcji Pracy ciągle łamane są prawa.
Czytaj także: "Szokujące, co robi prezes". Tak potraktował pracownika
Dzień przed zapowiadaną przez ZSP pikietą, chłopak odzyskał należne mu pieniądze w kwocie przewidzianej kodeksem pracy. Do sprawy po kontakcie z dziennikarzami GW odniosła się także centrala sieci:
Opisane praktyki są niezgodne z obowiązującymi standardami w naszej sieci, dlatego mimo braku formalnego zgłoszenia podjęliśmy czynności weryfikacyjne w tej sprawie na miarę naszych możliwości i uprawnień – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na łamach "GW".
Czytaj także: LOT ukarał stewardesę za wpis na Facebooku. Jest reakcja Urzędu Ochrony Danych Osobowych
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.