Mieszkańcy - w sumie ok. 5 tys. osób - już się przyzwyczaili do widoku żołnierzy na ulicach i do regularnych ćwiczeń na poligonie. Nad ich głowami regularnie co prawda latają śmigłowce, ale burmistrz Orzysza podkreśla, że obecność wojska daje poczucie bezpieczeństwa.
Czytaj także: Orędzie Putina. "Rosja jest gotowa"
Wszyscy martwią się sytuacją międzynarodową. Zdajemy sobie sprawę, że napięcie rośnie. To, że jest Grupa Bojowa NATO daje pewną stabilizację psychiczną i poczucie, że nie jesteśmy sami na tej rubieży wschodniej - mówi nam Włodkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
We wtorek 12 marca minęło 25 lat, odkąd Polska dołączyła do NATO. W Orzyszu jednak tego dnia świętowania nie będzie. - Postanowiliśmy przesunąć świętowanie na lipiec na 30. rocznicę powstania 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Będzie to ogromne wydarzenie, w którym uczestniczyło do tej pory nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Odbędzie się również 4. edycja Walki Czołgów w której także biorą udział amerykańscy żołnierze - powiedział burmistrz.
Batalionowa Grupa Bojowa NATO jest obecna w Orzyszu od 2017 roku. Jej trzon stanowią Amerykanie, ale są także Chorwaci, Rumuni i Brytyjczycy. Batalion współpracuje ze wspomnianą przez burmistrza 15 Giżycką Brygadą Zmechanizowaną.
"Kupują wszystkiego po trochu"
Tymi, którzy szczególnie cieszą się z obecności żołnierzy NATO, są lokalni przedsiębiorcy. Wojskowi są ich bezpośrednimi klientami.
- Nie jest tak, że przychodzą często do naszego lokalu, ale od czasu do czasu do nas zajdą. Kupują wszystkiego po trochu. Głównie to, co im się spodoba z wyglądu. Drożdżówki, eklerki, różne rodzaje ciast, pączki - wylicza pracownik lokalnej cukierni.
Nie przeszkadza mu huk dział czy latające helikoptery. - W końcu Orzysz to wojskowa stolica Polski - śmieje się.
Z panią Małgorzatą, właścicielką jednej z restauracji, udaje nam się porozmawiać akurat w chwili, gdy pracuje nad przygotowaniem posiłków dla wojskowych. - Zamówili catering na sobotę - mówi w rozmowie z o2.pl.
- Ich obecność jest odczuwalna, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tym bardziej, że mamy dzięki temu klientów niezależnie od sezonu - dodaje restauratorka. I wymienia, co lubią wrzucić na ząb żołnierze NATO. - Pizzę, makaron z krewetkami, oczywiście pierogi, stek z polędwicy, lubią także sałatki. Jedzą wszystko - podkreśla.
Dyrektorka szkoły w Orzyszu: "Przyjeżdżają wozami bojowymi"
Zespół Szkół Ogólnokształcących w Orzyszu ma klasę wojskową. Nie dziwi zatem fakt, że żołnierze z Batalionowej Grupy Bojowej zaglądają do tejże placówki co jakiś czas, a uczniowie sami czasem odwiedzą ich na poligonie czy w ośrodku w Bemowie Piskim.
- Żołnierze przyjeżdżają, żeby szkolić młodzież w zakresie pierwszej pomocy na placu boju. Niedawno, bo 7 marca, nasi uczniowie pojechali na wymagające zawody Iron Panther, gdzie rywalizowali między innymi z wojskowymi z NATO czy z 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej - mówi dyrektorka placówki Wioletta Organiściak.
- W lutym mieliśmy uroczystość ślubowania, w którym żołnierze Batalionowej Grupy Bojowej uczestniczyli jako goście. Planujemy kolejną odsłonę integracyjnego turnieju sportowego - dodaje.
- Zawsze jest ten element ekscytacji. Tym bardziej, że żołnierze przyjeżdżają do nas w mundurach i wozami bojowymi. Zawsze można wówczas popatrzeć, pooglądać, wejść do środka - zaznacza.
- To są bardzo komunikatywni, otwarci ludzie. Dzięki temu nasi uczniowie mogą podszlifować swój język angielski. Żołnierze też czasem nauczą się nowego słowa - "pierogi" czy "bigos" - śmieje się dyrektorka ZSO w Orzyszu. - W okresie przed świętami Bożego Narodzenia mamy taki zwyczaj, że członkowie batalionu przychodzą do nas i robimy sobie dzień kultury. Opowiadają o zwyczajach świątecznych w swoich krajach, pokazują prezentacje. Nasza współpraca jest naprawdę bardzo fajna - podkreśla Wioletta Organiściak.
Gospodarz "narzekał, że helikoptery wyganiają mu turystów"
A problemy? Burmistrz zaznacza, że mało kto narzeka na żołnierzy, a jeśli już, to raczej mieszkańcy mniejszych miejscowości.
Czasem jest tak, że są uwagi mieszkańców okolicznych wsi, które sąsiadują z poligonem. Byłem w Wierzbinach, gdzie jeden z gospodarzy narzekał właśnie, że helikoptery latające nad jego posesją wyganiają mu turystów. Nagle po chwili nadleciały trzy śmigłowce. Ludzie jednak wiwatowali, machali żołnierzom - mówi Zbigniew Włodkowski.
- Powiedziałem mu, że powinien im dopłacić za ich obecność. Często tłumaczę, że mieszkańcy miast także powoli przyzwyczajają się do huku tramwajów za oknami - oznajmił burmistrz.
- U nas nie ma żadnych napięć społecznych, żadnych ekscesów - podkreślił.
Rafał Strzelec, dzienikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.