Józef Nowak otrzymał wezwanie do zapłaty opiewające na kwotę dokładnie 48,593,398 złotych i 70 groszy. Pismo - które pokazał dziennikarzowi money.pl - otrzymał od skarbówki 18 lutego. Na przelanie powyższej kwoty dostał dwa tygodnie.
To jednak nie koniec problemów dłużnika - wisi nad nim wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć. Sąd może zdecydować się na odwieszenie wyroku, jeżeli skazany szybko nie przeleje kilkudziesięciu milionów na konto fiskusa.
Nie zapłaciłem, to dla mnie absurdalne pieniądze. W życiu takich nie widziałem na oczy i w życiu pewnie nie zobaczę - mówi wprost. - Choć w pewnym sensie to i tak dożywocie. Jeśli mi wisi nad głową taka kara, to nigdy nie zaznam spokoju, nigdy nie będę normalnie żył. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie będę miał szans na żaden kredyt.
Skąd w ogóle taki dług? Trzeba przenieść się do połowy lat 90., kiedy to Józef Nowak był 19-latkiem poszukującym zaczepienia na rynku pracy. W 1996 roku trafił do hurtowni paliw w Bytomiu-Bobrku, gdzie jego zadaniem było głównie nalewanie paliwa do zbiorników za 1,5 tysiąca złotych miesięcznie.
Po dwóch latach usłyszał słowa, które działają elektryzująco na każdego pracownika - propozycję awansu. Pracę fizyczną miał zamienić na miejsce przy biurku. Nalewanie paliwa - na wystawianie faktur.
Sam mówi, że jego nowe zajęcie było "techniczne", a polegało na nanoszeniu danych na faktury i przybijaniu pieczątek. Nowa pozycja w firmie to jednak miłe złego początki. Na początku XXI wieku wybuchają afery związane z mafiami paliwowymi. Szybko okazuje się, że hurtownia Nowaka należy do łańcuszka jednej z nich.
Zaczynają się przesłuchania, areszty, Nowak usłyszał m.in. zarzuty wystawiania fałszywych faktur i działania na szkodę Skarbu Państwa. Jak sam opowiada, bał się wtedy o swoje życie. Dlatego też posłuchał swojego adwokata, który polecił mu przyznanie się do części zarzutów. Zdaniem prawnika Nowak dzięki temu mógł odzyskać wolność.
Postępowanie przygotowawcze trwało 18 lat. W tym czasie Nowak zdążył założyć rodzinę (dziś ma dwie córki), ukończyć edukację na kierunku prawo administracyjne na Uniwersytecie Śląskim. Działał również społecznie.
Wyrok w tej sprawie jednak w końcu zapadł. Krakowski sąd nakazał Nowakowi naprawić szkody, które zostały wyrządzone Skarbowi Państwa. Stąd przeszło 50 milionów złotych do zwrotu.
Z tym że ja nigdy nie ukradłem tych pieniędzy. Nigdy fizycznie ich nie posiadałem, nie dysponowałem w żaden sposób taką kwotą - przekonuje.
Sąd nie uważa jednak, że wyrok jest surowy. "Wręcz przeciwnie, przy doprowadzeniu do tak wielkiej szkody, należy uznać te rozstrzygnięcia za łagodne" - czytamy w uzasadnieniu. Ponadto organ podkreśla, że Nowak przyznał się do podpisywania fałszywych faktur.
Rafał Wypiór z kancelarii KKPW Adwokaci, który reprezentuje dziś Nowaka, podkreśla, że zleceniodawcy jego klienta dzisiaj mają zasądzone po kilkanaście tysięcy złotych kary, bez obowiązku naprawienia szkody. Prawnik dodaje, że tylko jedna osoba ma zasądzoną podobną karę. Krzysztof W., któremu sąd nakazał spłatę 41 milionów złotych, zajmował się tym samym, co Nowak.
Dłużnik chwycił się ostatniej deski ratunku - głowy państwa. Napisał do Kancelarii Prezydenta o ułaskawienie. Odpowiedź jednak była odmowna.