Wraz z początkiem lutego zaczęły obowiązywać uszczelnione przepisy w zakazie handlu w niedziele. Zmiany dotyczą sklepów, które działały także jako placówki pocztowe. Według nowych przepisów otwarcie takich sklepów w niehandlowe niedziele będzie możliwe tylko wtedy, gdy sklepy z działalności pocztowej uzyskują co najmniej 40 proc. przychodów.
Według rozporządzenia Ministerstwa Finansów ewidencja sprzedaży musi być prowadzona oddzielnie dla każdej placówki handlowej. Państwowa Inspekcja Pracy zapowiada kontrole w kwestii przestrzegania przepisów.
Przedsiębiorcom, którzy nie dostosują się do nowych przepisów grożą surowe kary, nawet do 100 tys. złotych.
Tymczasem w sieci pojawiły się zdjęcia zatłoczonych sklepów, które były otwarte w niedzielę 6 lutego. Jedno z takich zdjęć opublikował na Twitterze Michał Przybylak - finansista i wiceprzewodniczący wielkopolskiej Nowoczesnej.
W jedynej czynnej w Poznaniu Biedronce kolejka na pół sklepu. Ludzie chcą handlu w niedziele! - napisał pod zdjęciem.
Najprawdopodobniej zdjęcie pochodzi z dyskontu, który znajduje się na dworcu Poznań Główny.
Sama sieć wcześniej informowała, że będzie to jeden z siedmiu punktów, który będzie otwarty w niedziele. Zakaz bowiem nie dotyczy sklepów, które działają na dworcach.
Co na to ludzie? Nie wszyscy podzielają zdanie finansisty. "Szanowny Panie finansisto z Nowoczesnej, weź Pan porozmawiaj z Paniami, co na kasie w niedziele pracowały, jakie są teraz szczęśliwe, że niedziele z dziećmi mogą spędzić, a później pisz takie brednie" - napisał jeden z internautów.
Nie miałbym nic przeciwko gdyby sklepy, które na co dzień sprzedają świeże warzywa, owoce, mięso mogły w niedzielę być otwarte do 17:00. Bez jakichkolwiek regulacji. W poniedziałek rano jest tylko sprawdzanie, co wytrzymało albo do kosza. Nie stać nas na takie marnowanie żywności - napisał w komentarzu ekonomista Rafał Mundry.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.