Mateusz Domański
Mateusz Domański| 
aktualizacja 

Niemcy bezradnie rozkładają ręce. Produkt z Polski ich dobija

495

Niemieccy plantatorzy mają problem. Nie są w stanie "wygrać" z polskimi jabłkami. Kłopotem są też owoce przywożone z krajów spoza Unii Europejskiej, które - jak ujawniła jedna z rolniczek - zawierają substancje zakazane w Niemczech od ponad 20 lat!

Niemcy bezradnie rozkładają ręce. Produkt z Polski ich dobija
Polskie jabłka problemem dla Niemców (Getty Images, Bim)

O problemach niemieckich plantatorów donosi "Allgauer Zeitung". Zauważono, że zmagają się przede wszystkim z pogodą, ale i brakami w personelu. Trudno jest zagwarantować atrakcyjne warunki współpracy, choćby przez... polskie jabłka.

Z uwagi na wysokie wymagania i koszty produkcji w Niemczech zagraniczne owoce stają się coraz większym problemem dla lokalnych rolników - podkreśla wspomniana gazeta.

Głos zabrała też jedna z plantatorek. - Polacy dostarczają przepiękne jabłka w tak niskiej cenie, że nie jesteśmy w stanie z tym konkurować - podkreśliła Lena Nueberlin.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Karol Strasburger dementuje plotki o swoim odejściu z "Familiady." Zastanawia mnie, kto życzy temu programowi źle"

Jej zdaniem problem można rozwiązać poprzez szersze informowanie o jakości żywności w Niemczech w porównaniu z innymi krajami. Plantatorka podkreśliła też, że w jej kraju sprzedawane są obecnie owoce z krajów spoza Unii Europejskiej. Nueberlin zauważyła, iż "zawierają one substancje, których nie wolno używać w Niemczech od ponad 20 lat".

Niemiecka plantatorka drży o przyszłość

- Z trudem udaje nam się uzyskać ceny pokrywające koszty zrywania owoców - wyjaśniła plantatorka. I jednocześnie zauważyła, że powątpiewa w to, iż dotychczasowi pracownicy będą się u niej pojawiać również w kolejnych latach.

Przepisy w Niemczech przewidują "taryfę ulgową" dla pracodawców jedynie przez 70 dni od momentu zatrudnienia. W tym czasie nie trzeba płacić składek na ubezpieczenie społecznie.

Ale ten okres szybko zostaje przekroczony. Potem ponosimy większe koszty i nie mamy już pieniędzy dla zatrudnionych - dodała Nueberlin.

Kobieta zrelacjonowała, że pracownicy sezonowi coraz częściej zastanawiają się, czy w ogóle opłaca się im przyjeżdżać do jej sadów mieszczących się nad Jeziorem Bodeńskim.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić